"Życie Warszawy" podało w piątek na swoich stronach internetowych, że Lepper już wie, że nie jest ojcem najmłodszego dziecka Krawczyk. Według "ŻW" wicepremier na własną rękę zrobił badanie DNA w klinice w Berlinie i - według gazety - uzyskał korzystny dla siebie wynik. Również piątkowy "Teleexpress" poinformował, że Lepper poddał się badaniom DNA; do badania miało dojść w Holandii.
Wicepremier - w rozmowie z TVN24 - zaprzeczył, że poddał się badaniom za granicą. Jednocześnie oświadczył, że podda się takim badaniom w Polsce, na żądanie prokuratury "w terminie, który nie będzie kolidował z jego pracą".
"Po co ja miałem w ogóle DNA sobie robić, skoro ja od początku mówiłem i twierdziłem, że nic wspólnego z panią Krawczyk nie miałem" - podkreślił Lepper. "Ja żądam, żeby prokuratura zwróciła się z takim wnioskiem, z prośbą, bo nakazać mi nie może, o to, żebym ja został zbadany" - dodał.
Krawczyk, od której zaczęła się tzw. seksafera w Samoobronie, powiedziała telewizyjnym "Wiadomościom", że Lepper nie jest ojcem jej dziecka i badanie DNA "absolutnie" nie jest potrzebne.
Łódzka prokuratura nie ujawnia, czy wystąpiła o zbadanie DNA Leppera. Wcześniej prokuratura zapowiadała, że decyzja w sprawie badania zapadnie do końca tygodnia.
W piątek prokurator krajowy Janusz Kaczmarek podkreślił w rozmowie z PAP, że łódzka prokuratura będzie uzgadniać z Lepperem konkretny termin badań. Dodał, że ewentualne badania prywatne nie mogą być brane pod uwagę przez prokuraturę.
Wiceprzewodniczący Samoobrony Janusz Maksymiuk powiedział, że nic nie wie o tym, jakoby Lepper zrobił badanie swojego DNA. "Jest to dla mnie wielkie zaskoczenie. Nie potwierdzam tych informacji" - podkreślił.
Zdaniem Maksymiuka, zrobienie takich badań przez Leppera było niemożliwe. "Trzeba przecież mieć materiał genetyczny dwóch stron, więc w jaki sposób Lepper miałby wejść w posiadanie materiału genetycznego dziecka?" - pytał.
Krzysztof Kopania, rzecznik łódzkiej prokuratury, która prowadzi śledztwo w sprawie tzw. seksafery w Samoobronie, powiedział w piątek PAP, że na obecnym etapie postępowania prokuratura "nie ujawnia czy podjęte zostały działania w kierunku przeprowadzenia badania DNA w oparciu o materiał genetyczny wicepremiera Andrzeja Leppera pod kątem ustalenia ojcostwa najmłodszego dziecka Anety K.".
Pytany przez PAP, czy to znaczy, że prokuratura skierowała już taki wniosek, prokurator podkreślił, iż "w tym zakresie prokuratura okręgowa obecnie informacji nie przekazuje". Według śledczych, dowód ten (badanie kodu genetycznego Leppera) miałby służyć weryfikacji zeznań złożonych przez kobietę Anetę Krawczyk.
W piątek przesłuchanych zostało dwóch kolejnych świadków w tej sprawie. Wśród przesłuchanych był m.in. b. działacz Samoobrony.
Śledztwo w sprawie tzw. seksafery wszczęte zostało na początku grudnia ub. roku po publikacji w "Gazecie Wyborczej". Tekst "Praca za seks w Samoobronie" powstał na podstawie relacji Anety Krawczyk, b. radnej Samoobrony w łódzkim sejmiku i b. dyrektor biura poselskiego Stanisława Łyżwińskiego. Kobieta utrzymuje, że pracę w partii dostała za usługi seksualne świadczone Łyżwińskiemu i Lepperowi.
Kobieta twierdziła też, że ojcem jej najmłodszego dziecka jest Łyżwiński, jednak badania DNA ostatecznie to wykluczyły.
Prokuratorskie śledztwo dotyczy "żądania oraz przyjmowania korzyści osobistych o charakterze seksualnym" przez osobę pełniącą funkcję publiczną i uzależnienia od nich zatrudnienia w biurze poselskim. Do tej pory przesłuchano w nim ponad 120 osób.
Prokuratura rozważa skierowanie do Sejmu wniosku o uchylenie immunitetu posłowi Łyżwińskiemu, ale śledczy nie ujawniają, kiedy może to nastąpić. Łódzcy prokuratorzy nie chcą także mówić o ewentualnych zarzutach dla posła. Wcześniej prokurator krajowy Janusz Kaczmarek informował, że prokuratura chce postawić Łyzwińskiemu zarzuty oferowania pracy w zamian za korzyść osobistą, zmuszania do usług seksualnych oraz gwałtu.
Śledczy rozważają postawienie zarzutów także innym osobom. Nie wykluczają przedstawienia ich b. asystentowi Łyżwińskiego, radnemu sejmiku województwa łódzkiego Jackowi Popeckiemu. Aneta Krawczyk stwierdziła, że gdy była w ciąży z najmłodszym dzieckiem, Popecki miał jej "aplikować różne środki farmakologiczne", w tym oksytocynę przeznaczoną dla zwierząt, po to, by wywołać skurcze porodowe.
ab, pap