– Dla mnie nie do pomyślenia jest to żebym ja, czy jakikolwiek inny polityk obozu rządowego miał naciskać na prokuraturę żeby wzywała Donalda Tuska na przesłuchania – podkreślał minister nauki i szkolnictwa wyższego Jarosław Gowin. – To jest decyzja prokuratury i żadnemu politykowi nic do tego – dodawał. Nie chciał też zgodzić się na używanie przez dziennikarza słów o „ciąganiu Tuska przed prokuratury, komisje śledcze, mówieniu o Trybunale Stanu”. – To słowo [ciągać - red.] sugeruje, że to my, politycy, staliśmy za decyzją prokuratury – tłumaczył.
Jednocześnie Gowin stwierdził, że pewne zarzuty wysuwane wobec Tuska są uzasadnione. – Ja widzę powody żeby obarczać Donalda Tuska polityczną odpowiedzialnością za to, że doszło najpierw do jego wizyty pod Smoleńskiem, potem do wizyty samolotu prezydenckiego. Na tym lotnisku nie powinien lądować żaden samolot, a już tym bardziej samolot z najważniejszymi osobami w państwie, czy to premierem, czy prezydentem. Nie jestem prokuratorem. Mówię o odpowiedzialności politycznej. A prokuratura jest od tego żeby zbadać wszystkie szczegółowe okoliczności – tłumaczył.
Wicepremier rządu PiS przyznał także, iż Donald Tusk w wyborach prezydenckich zaplanowanych na 2020 rok będzie poważnym kandydatem. – Zawsze mówiłem, pan redaktor jest tego parokrotnym świadkiem, że Donald Tusk moim zdaniem wystartuje w roku 2020 i będzie groźnym konkurentem – podkreślał. – Nie przypominam sobie żeby ktoś z moich kolegów koalicyjnych jakoś specjalnie kwestionował tę tezę. Ale pewnie zdania były w naszym obozie podzielone. Natomiast to nie jest tak, że w obozie zjednoczonej prawicy dominowało do tej pory takie przeświadczenie, że Donald Tusk już do polskiej polityki nie wróci – dodawał.