– Sądzę, że jej sposób prowadzenia kampanii był zbyt wyluzowany. Gdybym był na jej miejscu, prowadziłbym kampanię w stylu Donalda Trumpa, bardziej otwartą, bardzo agresywną wobec tych, którzy są odpowiedzialni za rozkład naszego kraju, niezależnie, czy pochodzą oni z prawa, czy z lewa – stwierdził we wtorek na antenie France Inter były przewodniczący Frontu Narodowego.
W pierwszej turze wyborów prezydenckich we Francji, która odbyła się w minioną niedzielę, Marine Le Pen zdobyła 21,30 procent głosów, zajmując drugi miejsce. Zwyciężył Emmanuel Macron, który zyskał poparcie 24,01 proc. głosujących. W poniedziałek 24 kwietnia Le Pen ogłosiła, że rezygnuje z kierowania Frontem Narodowym, by skupić się na kampanii. Druga tura wyborów odbędzie się 7 maja.
Czytaj też:
Marine Le Pen zrezygnowała z kierowania Frontem Narodowym
Krytyka Le Pen
Obecny prezydent Francois Hollande w specjalnym orędziu po I turze zaapelował, by głosować na Emmanuela Macrona, co ma zablokować możliwość wyboru szefowej Frontu Narodowego Marine Le Pen.
– Obecność przedstawicielki skrajnej prawicy w drugiej turze wyborów niesie za sobą ryzyko dla Francji – stwierdził po czym ostrzegł, że efekty elementów programu Frontu Narodowego, takich jak np. opuszczenie strefy euro, dodatkowe opodatkowanie zagranicznych koncernów, czy wprowadzenie klauzul protekcjonistycznych, doprowadzi do zlikwidowania „tysięcy miejsc pracy”. Ponadto wskazał na ryzyko „izolacji Francji” oraz oskarżył Front Narodowy o współpracę z „ekstremistami w całej Europie”. – W końcu, w obliczu terroryzmu, odpowiedzą powinna być solidarność, która pokazuje siłę Francji. Skrajna prawica dzieli Francję i Francuzów. Marine Le Pen stygmatyzuje obywateli ze względu na ich pochodzenie i wyznawaną religię. To pogwałcenie podstawowych wartości, na których zbudowano nasze państwo – przekonywał.
Czytaj też:
Ustępujący prezydent poparł Emmanuela Macrona i zaatakował Marine Le Pen