– Nie chcę wojny domowej. Użyję uprawnień konstytucyjnych, aby ustanowić pokój, którego Republika Wenezueli potrzebuje. Aby pokonać faszystowski zamach i umożliwić wolnym ludziom uzyskanie pokoju, harmonii i prawdziwego dialogu narodowego – mówił w Caracas.
Wenezuelska konstytucja w jednym z artykułów umożliwia przeprowadzenie szerokich zmian we wszystkich państwowych instytucjach, jeżeli wymaga tego kryzysowa sytuacja. Nicolas Maduro twierdzi, że moment ten właśnie nastąpił. W poniedziałek 1 maja zapowiedział wybory do "zgromadzenia obywatelskiego", które miałoby uchwalić nową konstytucję. Pomysł prezydenta ostro krytykuje opozycja, która uważa to za zamach na ład konstytucyjny i próbę nielegalnego umocnienia władzy przez niepopularnego prezydenta.
Obecnie odejścia Maduro według różnych sondaży żąda od 6 do 7 na 10 mieszkańców kraju. Światowe media od miesięcy informują o coraz gorszej sytuacji w Wenezueli. Kryzys finansowy, masowe demonstracje uliczne oraz rosnące ubóstwo sprawiają, że przyszłość jednego z najbogatszych niegdyś krajów Ameryki Południowej staje się coraz bardziej niepewna.
Prezydent Nicolas Maduro, wybrany na następcę Hugo Chaveza okazał się być niewystarczającym liderem na trudne czasy. Nie poradził sobie z kryzysem gospodarczym, który pojawił się po znaczącym spadku cen ropy, a wskaźniki nierówności społecznych i ubóstwa zamiast spaść jeszcze poszybowały w górę.