Mecenas Jan Widacki poinformował, że powołani przez niego eksperci, profesorowie katedry kryminalistyki Uniwersytetu Warszawskiego, podważyli jednoznaczną opinię biegłych z Instytutu Ekspertyz Sądowych, który „kategorycznie i bez wątpliwości” stwierdzili, że na znalezionych w domu Marii Kiszczak dokumentach znajdują się podpisy Lecha Wałęsy.
Obrona Wałęsy
Informacja o nowych ekspertyzach została wysłana do prokuratury Instytutu Pamięci Narodowej prowadzącej śledztwo w sprawie możliwego fałszowania dokumentów w teczce tajnego współpracownika o pseudonimie Bolek. Sam Lech Wałęsa zaprzecza, jakoby kiedykolwiek świadomie i za pieniądze współpracował z PRL-owską Służbą Bezpieczeństwa.
Były prezydent przekonywał również, że dokumenty, którymi zajął się IPN zostały sfałszowane jeszcze w latach 70., a teraz „celowo do nich wrócono”.
Spór o przeszłość Wałęsy
31 stycznia w siedzibie IPN zaprezentowano opinię biegłych, z której wynika, że odręczne zobowiązanie współpracy z SB zostało w całości nakreślone przez Lecha Wałęsę. Tym samym potwierdziły się wcześniejsze doniesienia historyków, m.in. Sławomira Cenckiewicza (obecnie członka Kolegium IPN), który w opublikowanej w 2008 roku książce, której współautorem jest Piotr Gontarczyk, dowodził, że Lech Wałęsa to TW „Bolek”.
Mimo obciążających go opinii specjalistów, które jednoznacznie wskazują na jego współpracę z SB w latach 70., Lech Wałęsa tydzień po upublicznieniu ustaleń biegłych, zaprzeczył, że teczki są autentyczne. – Przysięgam, że nigdy nie przysięgałem po tamtej stronie, ale jednocześnie informuję: ja miałem swoje metody walki – mówił były prezydent i poinformował dziennikarzy, że planuje powołać swoich grafologów.