Hollande, którego na fotelu prezydenta zastąpi ktoś z dwójki: Le Pen lub Macron, oświadczył w sobotę, że dopilnuje, by zostały wyciągnięte konsekwencje po ataku hakerskim na sztab kandydata do prezydentury Emmanuela Macrona. Po ataku do sieci wyciekły tysiące dokumentów i maili.
– Mieliśmy świadomość, że istnieje takie ryzyko, by do czegoś takiego doszło podczas kampanii wyborczej, ponieważ coś podobnego zdarzyło się wszędzie indziej – powiedział Hollande, nawiązując do ataków hakerskich na sztab wyborczy Hillary Clinton, kandydatki w wyborach prezydenckich w USA. – Nic nie zostanie bez odpowiedzi – zapowiedział Hollande.
– Jeśli rzeczywiście doszło do jakichś zakłóceń lub naruszeń, to zostaną uruchomione odpowiednie procedury. Trzeba pozwolić, by toczyło się śledztwo – mówił ustępujący prezydent.
Atak hakerski na sztab Macrona
Na kilka godzin przed rozpoczęciem się ciszy wyborczej w związku z drugą turą wyborów prezydenckich we Francji, na jednym z serwisów internetowych znalazło się 9 gigabjatów maili i dokumentów wymienianych przez członków sztabu Emmanuela Macrona. W oficjalnym komunikacie organizacji En Marche!, której kandydatem jest Emmanuel Macron poinformowano, że sztab wyborczy kandydata padł ofiarą „zmasowanego i skoordynowanego ataku hakerów”
W ocenie sztabu, wykradzione dokumenty wskazują jedynie na kulisy prowadzenia kampanii, choć część publikowanych w mediach społecznościowych jest fałszywych.