„Super Express” we wtorek poinformował o intensywnych podróżach po kraju posła Kukiz'15, który na ten cel wziął niemal 40 tys. złotych „kilometrówki” w 2016 roku. Parlamentarzysta z Białegostoku w rozmowie z dziennikiem wyjaśnił, że ma umowę użyczenia samochodu, jednak w przesłanym redakcjo dokumencie nie znajdowały się żadne kwoty. – To jest sprawa do pilnego wyjaśnienia przez marszałka Sejmu – mówił „SE” Borys Budka, były minister sprawiedliwości.
Andruszkiewicz się broni
Po publikacji Adam Andruszkiewicz wystosował do mediów oświadczenie. Zostałem dzisiaj pomówiony o rzekome nieprawidłowości związane z tym, że podróżuję po kraju i spotykam się z wyborcami – stwierdził. Poseł Kukiz'15 wyjaśnił, że jego praca polega na podróżowaniu po Polsce, a podczas wyjazdów korzysta z pomocy współpracowników, którzy posiadają prawo jazdy i samochody. Dzięki nim docieram do odległych miejscowości, gdzie niestety zlikwidowano możliwości dotarcia transportem publicznym – wskazał Andruszkiewicz. To wyjątkowo obłudne, że krytykują to przedstawiciele partii odpowiedzialnych za wykluczenie komunikacyjne setek miejscowości w naszej ojczyźnie – podkreślił.
Poseł zapewnił, że przedstawi wykaz miejsc, do których podróżował wraz z ilością kilometrów, które pokonał. „Przykładam się do swojej pracy parlamentarnej kosztem swojego życia osobistego, z czego próbuje mi się teraz uczynić zarzut, że zbyt dużo przemieszczam się po kraju” – bronił się Andruszkiewicz. Na zakończenie przypomniał, że ruch Kukiz'15 jako jedyny zrezygnował z subwencji.