Mimo że od śmierci byłego szefa Samoobrony minęło już 6 lat, a śledczy stwierdzili, że Andrzej Lepper popełnił samobójstwo, wciąż nie wszyscy wierzą w taką wersję wydarzeń. Za sprawą żądań Sławomira Izdebskiego, który domaga się wznowienia śledztwa w sprawie śmierci Andrzeja Leppera, powrócił temat okoliczności zgonu byłego wicepremiera. Szef Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych Rolników i Organizacji Rolniczych Sławomir Izdebski złożył do Zbigniewa Ziobry wniosek o wznowienie śledztwa ws. śmierci Leppera, gdyż – jak twierdzi – pojawiły się „nowe okoliczności”. Związkowiec twierdzi, że odnalazł się kluczowy dowód - dokumenty, które w dniu śmierci Leppera zostały skradzione z jego biura. Wicepremier miał chcieć przekazać je Jarosławowi Kaczyńskiemu.
Czytaj też:
Te dokumenty kosztowały Leppera życie? Były senator chce wznowienia śledztwa
Andrzej Aumiller w rozmowie z „Rzeczpospolitą” powrócił do sprawy okoliczności śmierci byłego kolegi z rządu. Jak przekonywał, nie było to jego zdaniem samobójstwo. – Facet, który rano wychodzi do sklepu, kupuje placek, robi sobie kawę, włącza telewizor, nie mógł się powiesić – wyliczał były minister.
– Poza tym nie miał przerwanych kręgów szyjnych, policja nie zdjęła odcisków palców z rusztowania, po którym można się było dostać do łazienki przez okno, sekcję zwłok zrobiono dopiero po trzech dniach. Wszystko to jest podejrzane – zauważył Aumiller. Jak podkreślił, nie można mówić, że Andrzej Lepper miał długi, ponieważ, miał „tylko kredyt, jak każdy rolnik”. Również hipoteza o złym stanie psychicznym polityka spowodowanym chorobą syna, zdaniem Aumillera jest mało prawdopodobna, gdyż syn Leppera „był już po przeszczepie wątroby i wszystko szło ku dobremu”. Były minister stwierdził za to, że Lepper miał wiedzę o niebezpiecznych tematach, jak talibowie czy lotnisko.