Osoby, które zasiadały w 2010 roku w Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych w rozmowie z „Gazetą Polską” mówiły m.in., że „od pierwszych dni po katastrofie smoleńskiej było wiadomo, że nasze władze dogadały się z Rosją”. – Pierwszym sygnałem było niedopuszczenie nas do zbadania wraku i blokowanie prowadzenia badań – tłumaczyły.
Jeden z ekspertów Komisji Badania Wypadków Lotniczych mówił także, że inspektorzy uważali, że trzeba zebrać wierzchnią warstwę gruntu z miejsca katastrofy i przesiać ją przez sita. – Niestety, na to się nie zgodził Edmund Klich, który był w stałym kontakcie z polskim rządem i z Rosjanami. Strona rosyjska nigdy tego wniosku nie dostała. Istnieją uzasadnione wątpliwości, czy polska komisja wykonała swoje czynności zgodnie z procedurą badania wypadków lotniczych – tłumaczył.
– Tak, jeden z członków tego zespołu rzeczywiście domagał się, aby taką kwestię (przesianie ziemi – red.) postawiono Rosjanom, by Rosjan do tego zobowiązać, a pan Edmund Klich temu się przeciwstawił. To wynika z materiałów, jakie są w posiadaniu obecnej, powołanej przeze mnie Komisji Badania Wypadków Lotniczych – przyznał na antenie Telewizji Republika szef Ministerstwa Obrony Narodowej Antoni Macierewicz.
Macierewicz dodał, że przez to, że Klich nie powołał od razu komisji badania wypadków lotniczych, a czekał 5 dni, „nie było organu po polskiej stronie w Smoleńsku, który musiałby być przez Rosjan traktowany jako równoprawny”. – Ze strony prokuratury był pułkownik Parulski, który uzyskał zgodę Rosjan na uczestnictwo we wszystkich czynnościach prawnych. Poza asystowaniem przy sekcji zwłok prezydenta Kaczyńskiego nie uczestniczył jednak w żadnych innych czynnościach – dodał.