– Prezes Kaczyński pytał mnie o to, dlaczego zostały wprowadzone poprawki wbrew mojemu wcześniejszemu projektowi – potwierdził w wywiadzie dla Onetu Patryk Jaki. Bronił się, że poprawki były dziełem „różnych posłów” z komisji sprawiedliwości, którzy wprowadzili je bez jego wiedzy i zgodny. Wiceminister podkreślał, że cały projekt legislacyjny podjął „z własnej inicjatywy”. Wyjaśniał, że projekt ten „zwiększa ochronę nad zwierzętami najmocniej w III Rzeczpospolitej”. – Ten projekt podnosi, tu nie było żadnych zmian, z dwóch do trzech lat, podnosi karę pozbawienia wolności za znęcanie się nad zwierzętami, i z trzech do pięciu lat dla osób, które szczególnie się znęcają – zapewniał.
Zmiany dotknęły jednak inne kwestii. W pierwotnej wersji projektu osoba, która znęca się nad zwierzętami, może otrzymać obok kary więzienia także całkowity zakaz ich posiadania. Jeśli przykładowo skazany znęcał się nad psem, to nie będzie mógł hodować kur czy świń. W finalnej wersji, nad którą głosowali posłowie w Sejmie, zapis ten został zmieniony. Hodowcy mogli być okrutni dla jednych gatunków i wciąż mieć możliwość kontaktu z innymi.
Na ten fakt podczas trzeciego czytania nowelizacji ustaw o ochronie praw zwierząt i kodeksu karnego uwagę zwrócił poseł Platformy Obywatelskiej Paweł Suski, apelując do Jarosława Kaczyńskiego, powołując się na jego „sympatię do zwierząt”. Wtedy marszałek Kuchciński przerwał czytanie projektu. Jak tłumaczy poseł Jaki, zmiany w nowelizacji ustawy wprowadzono najprawdopodobniej pod naciskiem ministra rolnictwa Krzysztofa Jurgiela.