Media obiegło zdjęcie, na którym widać przy stole Ivankę Trump w gronie światowych przywódców. Córka prezydenta Stanów Zjednoczonych zasiadła obok m.in. tureckiego prezydenta Recepa Tayyipa Erdogana, brytyjskiej premier Theresy May, chińskiego przywódcy Xi Jinpinga oraz niemieckiej kanclerz Angeli Merkel. W tym czasie jej ojciec brał udział w spotkaniu dwustronnym z prezydentem Indonezji. Gdy skończył rozmowę, wrócił na sesję roboczą, a Ivanka wycofała się na tył pomieszczenia.
Sytuacja jest szeroko komentowana w mediach, szczególnie że podobny manewr Trumpowie mieli stosować dwukrotnie. Obserwatorzy zwracają uwagę, że wprawdzie Ivanka pełni rolę sekretarki i doradczyni ojca, ale w podobnych sytuacjach przywódców zazwyczaj zastępują ministrowie bądź szefowie delegacji. W przypadku Dondal Trumpa i jego córki dodatkowe kontrowersje budzi fakt pokrewieństwa.
– W dyplomacji są rzeczy święte, których nie można naruszać. Miejsce głów państw przy głównym stole obrad jest niczym królewski tron. Prawo do zasiadania przy głównym stole obrad mają tylko szefowie delegacji – komentował w rozmowie z Wirtualną Polską specjalista od protokołu dyplomatycznego, dr Janusz Sibora.
Jak zaznaczył, choć formalnie Ivanka Trump jest członkiem delegacji, to jednak posiada niską rangę doradczyni. – Zajmując miejsce przeznaczone dla głów państw wprowadziła w duży kłopot, tak Angelę Merkel jako gospodarza, jak i pozostałe głowy państw, dla których sytuacja stała się dyskomfortowa. Zasiadanie kilkunastu prezydentów państw przy jednym stole z doradcą to w języku dyplomacji określane jest mianem obrazy – wyjaśnił specjalista. Jak zaznaczył, naruszony został majestat państwa. – W ten sposób dorobek cywilizacyjny po prostu się burzy. To dopiero początek skandalu – podkreślił specjalista.
Czytaj też:
Bez porozumienia ws. klimatu na szczycie G20. Wyłamał się jeden kraj