Na piątek 14 lipca prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński zwołał specjalną konferencję prasową, podczas której przekonywał o konieczności kontynuowania rozległej reformy wymiaru sprawiedliwości. Zapewniał także, że jego ugrupowanie nie zejdzie z raz obranej drogi, a kontrargumenty prawników zbywał narracją o postkomunizmie i walką z systemem. Po wygłoszeniu swojego oświadczenia, szef PiS pozwolił jeszcze na kilka pytań dziennikarzy. Jedno z nich dotyczyło ewentualnego weta prezydenta.
– Jeżeli chodzi o decyzje pana prezydenta, to są to jego decyzje – odparł krótko Kaczyński. Uznał jednak, że w obliczu powszechnej opinii o braku samodzielności prezydenta i całkowitej jego zależności od PiS, powinien jako prezes tej partii dodać jeszcze kilka słów. – Chciałbym skorzystać z okazji i powiedzieć, czego dotąd nie mówiłem. Prezydent Duda podejmuje samodzielne decyzje i jest niezależny, to rzecz zupełnie oczywista. Ta cała bajka o zależności prezydenta ode mnie i od partii jest.. właśnie bajką – powiedział Kaczyński.
Czytaj też:
Były rzecznik PiS: Duda musi pozamykać pewne rzeczy - od kabaretowych po poważne
Jego oświadczenie było tym istotniejsze, że o Andrzeju Dudzie w społeczeństwie od dłuższego czasu krążą coraz mocniejsze opinie. W nawiązaniu do faktu, iż podpisuje on praktycznie każdą ustawę podsuniętą przez PiS, nazywano go już „notariuszem”, „długopisem” czy nawet „Dudapisem”. Najwięksi przeciwnicy Andrzeja Dudy określali go nawet mianem „marionetki”. Najnowszym sposobem na podkreślenie niesamodzielności prezydenta było umyślne mylenie jego imienia. Moda wzięła się z satyrycznego miniserialu „Ucho prezesa”, w którym prezydenta nazywa się „Adrianem”, „Andrzejem” i „Adamem”.
Czytaj też:
Tak Andrzeja Dudy nikt jeszcze nie nazwał. Burmistrz tłumaczył się przed prezydentem z wpadki