W zależności od oceny: do zabawnych, lub gorszących scen doszło w Sejmie w środę 12 lipca, kiedy posłanka Kinga Gajewska-Płochocka z PO od razu po wejściu na mównicę zwróciła się do jednego z posłów PiS i upomniała go, na nią nie szczekał. Jak wyjaśniła później na Twitterze, Dominik Tarczyński z Prawa i Sprawiedliwości wydawał z siebie dźwięki naśladujące szczekanie psa. Sygnały te kierować miał bezpośrednio do Gajewskiej, która wcześniej zwróciłaś się do marszałka Sejmu z pytaniem o zakaz wprowadzania zwierząt na teren Sejmu.
Czytaj też:
Posłanka walczy o wprowadzenie psów do Sejmu. Wiemy, dlaczego
– Panie pośle, pan nie szczeka, bo o pana prawa też będę musiała walczyć, żeby mógł pan wejść do Sejmu – powiedziała do Tarczyńskiego. Posłanka dokończyła swoje wystąpienie, po którym głos zabrał minister Antoni Macierewicz. Szef MON zwrócił się do marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego. – Uprzejmie proszę o zgłoszenie z urzędu do Komisji Etyki wystąpienia pani poseł – oświadczył.
Komisja może mieć jednak problem ze zrozumieniem sytuacji, która miała miejsce w Sejmie. Ze słownego zapisu dyskusji wynika, że poseł Tarczyński w pewnym momencie zaczął mówić po angielsku. Być może chodziło o udawanie przez niego psich odgłosów „hau, hau”, które stenotypiści pomylili z angielskim słówkiem „how” - „jak, w jaki sposób?”