– Mam pełne zaufanie do syna. Mogłem snuć różne scenariusze, ale w tej sytuacji były dwa: skierowanie ustaw do Trybunału Konstytucyjnego lub zawetowanie – stwierdził ojciec prezydenta Andrzeja Dudy prof. Jan Duda. Dodał też, że jest „dumny z syna za podjęcie odpowiedzialnej decyzji.
Z kolei promotor pracy doktorskiej Andrzeja Dudy prof. Jan Zimmermann - kierownik Katedry Prawa Administracyjnego na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego, zaznaczył, że „ostrożnie weryfikuje zdanie o Andrzeju Dudzie”. – Chylę przed nim czoła i wprawdzie ostrożnie, lecz weryfikuję swoje zdanie o nim. Ale dopiero przyszłość pokaże, czy będzie trzymał się obranego kierunku – przyznał.
Swoje zdanie na temat decyzji prezydenta przedstawił również bp Tadeusz Pieronek, który z wykształcenia jest profesorem nauk prawnych. – Myślę, że oprócz opinii fachowców, decydujące były też protesty na ulicach, nie tylko w Warszawie, ale w całej Polsce. Prezydent najwyraźniej zrozumiał, że powoływanie się na wolę suwerena, w przypadku 35 proc. poparcia, nie wystarczy – ocenił hierarcha. Stwierdził, że planowane działania PiS wobec Sądu Najwyższego to „operacja na żywym organizmie społecznym, dokonana przez felczerów i to za pomocą siekiery”.
Prezydenckie weto
W trakcie swojego orędzia tuż przed spotkaniem z prezesem KRS i I Prezes Sądu Najwyższego, prezydent Andrzej Duda poinformował, że zawetuje ustawę o Sądzie Najwyższym i ustawę o Krajowej Radzie Sądownictwa. Jak przyznał, projekt ustawy nie był mu przedstawiony jako prezydentowi. Jak mówił, konsultował swoją decyzję z politykami, prawnikami, socjologami i filozofami. Przyznał, że najbardziej uderzyła go wypowiedź Zofii Romaszewskiej, która powiedziała mu: „Panie prezydencie, ja żyłam w państwie, w którym Prokurator Generalny miał niewiarygodnie mocną pozycję i nie chciałabym do takiego państwa wracać”. – Chcę powiedzieć jasno i wyraźnie: nie ma u nas tradycji, żeby Prokurator Generalny mógł ingerować w pracę SN. Zgadzam się ze wszystkimi, którzy twierdzą, że tak być nie powinno i nie wolno do tego dopuścić – podkreślił prezydent.