Przypomnijmy, że po przesłuchaniu Donalda Tuska przez Prokuraturę Krajową posłanka PiS zamieściła autorską analizę mowy ciała byłego premiera. Przy okazji po raz kolejny posłużyła się daleką od normy formą jednego z czasowników. „Mowa ciała - zaciśnięte zęby i piąstki, arogancja, uciekanie od tematu i opowiadanie obszernie o »trosce« UE o sprawy Polski rządzonej przez »obsesje« J.Kaczyńskiego - pokazywały strach byłego premiera. I kompleksy wobec prezesa Jarosława Kaczyńskiego, którego co kilka zdań musiał obrazić” – stwierdziła posłanka.
Krystyna Pawłowicz porównała też postawę Donalda Tuska do zachowania gen. Wojciecha Jaruzelskiego, który nie wziął na siebie odpowiedzialności za stan wojenny. Przy okazji polityk nie uniknęła jednego z najbardziej powszechnych błędów. Zamiast formy „wziąć” użyła bowiem niepoprawnego zapisu „wziąść”.
Czytaj też:
Pawłowicz analizowała mowę ciała Tuska i... popełniła szkolny błąd. Nie pierwszy raz
Co ciekawe, to nie pierwszy tego typu błąd posłanki PiS, a sama Krystyna Pawłowicz wbrew stanowisku językoznawców nie uznaje takiego zapisu za niepoprawny. W sierpniu 2015 roku po tym, jak polityk napisała na swoim profilu na Facebooku napisała „wziąść”, rozpętała się prawdziwa burza. „Szkoła pruszkowska mówi »wziąć«, szkoła polska mówi i pisze »WZIĄŚĆ«” – odpowiadała na krytykę Krystyna Pawłowicz. Jak widać, po dwóch latach polityk nadal pozostaje wierna swojej „szkole polskiej”. Przy okazji jednego z przemówień w Sejmie okazało się, że jej zwolennikiem jest także prezes Jarosław Kaczyński.
Czytaj też:
Posłowie uczą prezesa PiS poprawnej polszczyzny. „Pozwólcie, że będę mówił, jak mówię”