Wyzwał na pojedynek Farage'a, od 13 lat tańczy balet. Książę Jan Żyliński – kim jest ekscentryczny Polak z Londynu?

Wyzwał na pojedynek Farage'a, od 13 lat tańczy balet. Książę Jan Żyliński – kim jest ekscentryczny Polak z Londynu?

Pan również angażował się w politykę i startował w wyborach na burmistrza Londynu. Jak to się udało?

Dzięki wyzwaniu Farage'a na pojedynek stałem się bardzo popularny wśród Polonii. Nie tej starszej, bo oni uważają mnie za wariata, ale wśród młodych ludzi. Przydarzyła mi się nawet taka śmieszna historia, że miesiąc po wyborach siedziałem w polskiej kawiarni „Daquise”, kiedy podeszły do mnie dwie starsze panie. – Pan nas ośmieszył – zaczęła jedna z nich. – Znałam pańskiego ojca, był adwokatem generała Andersa, był normalny. Pański brat jest lekarzem, prowadzi zakład psychiatryczny, też jest normalny. A Pan powinien do niego pojechać się leczyć – skwitowała. Stara Polonia od czasu wojny się w ogóle nie wychyla. Stworzyli swoje getto – Ognisko Polskie, POSK, inne instytucje, ale nie przebili się do Anglików, nie wywalczyli dla nas szacunku. W wyborach zatem poparła mnie polska młodzież, ci którzy przyjechali po 2004 roku. Od wielu osób usłyszałem, że tym apelem do Farage'a – 3,5 minuty filmu, który miał pół miliona odsłon, zrobiłem więcej dla Polaków na Wyspach niż wszyscy polscy ambasadorowie.

Z pewnością ten filmik odbił się głośnym echem…

Media na całym świecie o nim napisały – w USA, w Australii, nawet w Chinach. Po ukazaniu się go na YouTube udzielałem dziesięciu wywiadów dziennie. Wystąpiłem w CNN, przyjechał do mnie Reuters, zaś „Der Spiegel” poświęcił mi całą stronę. Zresztą w tym wywiadzie powiedziałem, że najwyższa pora, aby Niemcy wypłacili Polakom odszkodowania. Pozostaję niezłomny, jeśli chodzi o interes Polaków. Sam, zarówno jako dziecko i młody człowiek, a nawet i później, budując ten pałac, doświadczałem rasizmu i dyskryminacji. Uważam, że jesteśmy najdzielniejszym i najfajniejszym narodem w całej Europie. Wszystkim Anglikom to mówię. Przyjazd Polaków na wyspy to najlepsza rzecz, jaka ich spotkała przez ostatnie sto lat.

Angażuje się Pan również w działalność charytatywną. Na czym polega inicjatywa „Książę pomoże”? Jaki jest Pański pomysł na pomaganie Polakom?

To jest oczywiste, że ludzi trzeba łączyć. Trzeba tworzyć wspólnotę od podstaw, czyli zacząć od ludzi, którzy najbardziej cierpią – nie znają języka, władze próbują odebrać im dziecko, stracili pracę na tle rasowym lub dotknęła ich eksmisja. Polacy świeżo przybyli na wyspy czują się bardzo osamotnieni ze swoimi problemami. Nie znają przepisów, trzeba im pomóc. W tym celu tworzę ruch społeczny, który już w tej chwili obsługuje około sto osób tygodniowo. Wydrukowaliśmy 30 tys. ulotek, które zostały rozłożone w polskich sklepach. Podobno wszystkie zniknęły w ciągu tygodnia.

Plakat księcia Żylińskiego

Widziałam, że poszukujecie wolontariuszy.

Tak, mamy dwie osoby w biurze, ale pomoc ludziom na terenie całego Londynu stanowi wielkie wyzwanie. Chodzi o to, aby Polacy, którzy dobrze dają sobie tutaj radę, służyli podporą tym zagubionym i osamotnionym. Nawet pójście razem do urzędu stanowi dla takiej osoby wsparcie emocjonalne. Dążę do tego, by jeden Polak dbał o drugiego. Wśród wolontariuszy mamy także fachowców, którzy znają się na prawie pracy i prawie cywilnym. Oni udzielają konkretnych, mądrych porad. Przede wszystkim jednak chodzi nam o dzielenie się sercem.

Czy ta wspólnota ma zamiar również w jakiś sposób wyjść do innych społeczności w Londynie?

Tak. W przyszłym roku 3 maja w stolicy są wybory samorządowe. Ja nie startuję, ale chcę wystawić na radnych polskich kandydatów, którzy nie są związani z żadną partią. Takich, którzy będą dbali o interesy polskie a nie swojego ugrupowania. W ten sposób będziemy przypominać o naszym istnieniu i walczyć o prawa Polaków.