W najnowszym wywiadzie Maciej Stuhr tłumaczył, skąd u niego potrzeba komentowania polityki i głośnego wyrażania sprzeciwu. Aktor już w kilku wywiadach krytykował obecny rząd, na tematy polityczne pisze też czasem w mediach społecznościowych. Aktywny był także podczas lipcowych protestów w sprawie reformy sądownictwa. Publicznie wzywał wówczas ludzi do protestowania na ulicach Warszawy i innych miast Polski.
„Nie mogę milczeć. Milczenie jest współudziałem w zbrodni” – wyjaśniał. W rozmowie z „Esquire” podtrzymał swoją negatywną ocenę rządów PiS. „Kiedyś dzieci w polskich szkołach będą uczyły się, że rządy PiS w latach 2015-2017 były czymś najstraszniejszym, co mogło się wydarzyć w Polsce na początku XXI wieku” – przekonywał.
Stuhr owi bardzo nie podoba się przejmowanie przez polityków Państwowego Instytutu Sztuki Filmowej. Ma świadomość, że podobnie jak inni aktorzy krytykujący władzę, nie będzie mógł liczyć na angaże w wielu filmach. „Dziś polityka po raz pierwszy od kilkudziesięciu lat chce zaplanować, jak ma wyglądać sztuka. Władza myśli, że to się jej uda, choć żadnej władzy nie wyszło. Nawet Stalinowi czy Hitlerowi” – podkreślał.