Niemieckie wybory parlamentarne odbędą się już 24 września. Niedzielna debata to pierwsze i zarazem ostatnie bezpośrednie starcie wyborcze dwóch najbardziej rozpoznawalnych polityków kraju. Politolodzy zza Odry podkreślają też, że telewizyjny pojedynek to niemal jedyna szansa dla Schulza w starciu z cieszącą się niesłabnącym poparciem kanclerz. Angela Merkel w zestawieniu z Martinem Schulzem otrzymuje w sondażach 57 proc. głosów, przy 28 proc. dla swojego przeciwnika. Jej partia CDU w wyborach może liczyć na poparcie rzędu 36 - 41 proc., podczas gdy SPD Martina Schulza od 22 do 24 proc.
15 milionów widzów
Telewizyjną debatę transmitują na żywo cztery niemieckie stacje: ARD, ZDF, RTL i Sat1. Według szacunków pojedynek polityków obejrzało aż 15 milionów telewidzów. Już na samym starcie dyskusji Schulz zarzucił Angeli Merkel „prowadzenie polityki z wagonu sypialnego” i unikanie drażliwych tematów. Jego zdaniem wyciszanie przez Merkel politycznych dyskusji doprowadzi do przebudzenia się w kraju „prawego marginesu”. Jako przykład jednego z przemilczanych tematów podawał problem uchodźców.
Szpila w Polskę i Węgry
W odpowiedzi na zarzuty przeciwnika, Angela Merkel po raz kolejny publicznie przyznała, że decyzja z 2015 roku o otwarciu granic dla uchodźców z Syrii i innych objętych wojną regionów świata była słuszna. Swojemu oponentowi zadała retoryczne pytanie - czy chciałby zamknąć granice i strzelać do czekających na granicy imigrantów z armatek wodnych? Przypomniała, że 4 mln mieszkających w Niemczech muzułmanów mają wkład w sukces kraju. W odpowiedzi na to Schulz zgodził się, że integracja muzułmanów nie jest trudniejsza od integracji innych imigrantów. Uderzył przy tym w Polskę i Węgry, które nie solidaryzują się z innymi pastwami Unii w procesie relokacji migrantów.