20-latka mieszka pod schodami do klatki jednego z bloków na oławskim osiedlu już od trzech tygodni. Mieszkańcy znają dziewczynę. Małgosia – bo tak na imię ma bezdomna - wychowywała się na ich osiedlu. – Wcześniej, gdy była dzieckiem, mieszkała tu obok razem z mamą. Potem z jakiś dziwnych przyczyn wyprowadziły się stąd. Jakiś miesiąc temu wróciła i postanowiła mieszkać pod schodami – opowiada Andżelina Wrona, mieszkanka osiedla.
Jak mówią sąsiedzi, dziewczyna nie miała łatwego dzieciństwa. – To była patologiczna rodzina. Mama mieszkała tutaj z najmłodszymi dziećmi. Starsze przyjeżdżały tylko na wakacje, więc musiały być w jakimś ośrodku – przyznaje Barbara Kawalerska. – Te dzieci biegały zawsze ogolone na łyso, bo miały wszy. Jedne szły do domu dziecka, drugie wracały, rodziły się kolejne – dodaje Andżelina Wrona.
Reporterka Uwagi! rozmawiała z Małgosią. Pytała dziewczyny, dlaczego schroniła się w tym miejscu. – Tutaj się po prostu lepiej żyje. Tu jest fajnie, tu jest moje mieszkanie – odpowiada 20-latka. Co je, gdzie się kąpie? – Myję się w fontannie, biegam po mieście nago – odpowiada. Sąsiedzi proponowali Małgosi pomoc. Chcieli, by przeprowadziła się do domku na działkach. Odmówiła, potem zrobiła się agresywna. –Rzucała w nas butelkami – mówi jedna z sąsiadek a druga dodaje: – Ona wyskakuje stamtąd rozczochrana, jakby dostała szału. Wpada w amok.
Z ich relacji wynika, że 20-latka zaatakowała też starszą kobietę. Reporterka pyta o to bezdomną dziewczynę. – Rzuciłam czymś, bo miałam ciężki dzień. A z siekierami to ja za niedługo mogę zacząć latać. Mam ją gdzieś tu przy sobie, więc lepiej stąd idźcie – mówi.
Małgorzata przez pewien czas mieszkała u swojej siostry. Ale z powodu agresji, kazała się dziewczynie wyprowadzić. – Były sytuacje, że wyskoczyła do mnie z nożem. Musiałam uciekać z domu, bo się jej bałam. Gdy byłam w siódmym miesiącu ciąży, chciała mnie kijem pobić. Synowi groziła, że poderżnie mu gardło – opowiada siostra 20-latki. Kobieta przyznaje w rozmowie z reporterką, że Małgosia jest chora na schizofrenię. – Leczyła się psychiatrycznie, brała wtedy leki, i była normalną dziewczyną. Teraz nie bierze leków i jest jeszcze gorzej niż było – tłumaczy.
Siostra i mieszkańcy osiedla informowali policję i MOPS o tym, co dzieje się z dziewczyną. Zrobili to, bo boją się o siebie i swoich bliskich. – Obawiam się o zdrowie dzieci, bo ona może na nich wyskoczyć. Instytucje powinny jej pomóc, powinny poczuć odpowiedzialność – mówi Barbara Kawalerska. Siostra dziewczyny przyznaje, że wielokrotnie zgłaszała też instytucjom, że jej siostra jest chora i wymaga leczenia. Dlaczego służby nie zadziałały? – Pomoc jest uprawnieniem a nie przymusem zgodnie z naszymi przepisami. Nie można przymusić, żeby osoba skorzystała z pomocy – stwierdziła pracownica MOPS-u.
Jednak dziewczynie można pomóc. Lekarz psychiatra ma prawo ją zbadać, nawet jeśli dziewczyna tego nie chce. Zwłaszcza, gdy zagraża sobie i innym. – Tu nie tylko zabrakło chęci i empatii, ale przede wszystkim zabrakło wiedzy. Miejski ośrodek pomocy społecznej może podjąć działania, żeby ją np. częściowo ubezwłasnowolnić. Na ten moment powinna trafić na oddział psychiatryczny, zostać zdiagnozowana i leczona. Powinna być pod opieką ośrodka pomocy, bo jest osobą bezdomną. Jeśli ona tam zostanie (pod schodami – przypis red.), to na pewno dojdzie do nieszczęścia, bo choroba będzie się pogłębiała – uważa dr hab. Anna Weissbrot-Koziarska.
Niestety, po tym jak w programie zapowiedzieliśmy emisję reportażu, spółdzielnia mieszkaniowa w bardzo brutalny sposób postanowiła rozwiązać problem. Miejsce pod schodami, gdzie spała dziewczyna, zasypano piachem. Rzeczy kobiety wyniesiono na śmietnik. Nie wiadomo, gdzie Małgorzata spędziła dzisiejszą noc.