Hiszpańskie media donoszą, że przed wieloma lokalami wyborczymi od wczesnych godzin porannych ustawiały się kolejki. Dzień wcześniej resort spraw wewnętrznych informował o zamknięciu większości lokali wyborczych. Czynne miało zostać jedynie kilkanaście szkół, w których ma zostać przeprowadzone głosowanie. Placówki od dwóch dni są okupowane przez zwolenników referendum. Szef hiszpańskiego rządu Mariano Rajoy podjął również decyzję o skierowani 10 tysięcy dodatkowych policjantów. Mimo apeli o spokojne i demokratyczne głosowanie, doszło do zamieszek. Policja wchodzi siłą do lokali wyborczych, próbując uniemożliwić głosowanie. W wielu lokalach funkcjonariusze wybijają szyby. W wielu miejscach doszło do starć i przepychanek z policją. Do zamieszek doszło m.in. w Sant Julia de Ramis, gdzie szef katalońskiego rządu Carles Puigdemont próbował oddać głos. Niespokojnie jest również w Barcelonie oraz innych mniejszych miastach regionu, gdzie tłum ludzi jest blokowany przez policję tarczami. Hiszpański resort spraw wewnętrznych opublikował na swoim profilu na Twitterze zdjęcie, na którym widać zarekwirowane urny oraz karty do głosowania.
Kilkuset rannych
Policjanci mieli także użyć gumowych kul wobec tych, którzy protestowali w Barcelonie przeciwko interwencji Guardia Civil. Według świadków zdarzenia, zwolennicy referendum mieli usiąść na ziemi i blokować przejście policjantom, którzy chcieli wyjść z budynku. Doszło do przepychanek, a funkcjonariusze strzelili gumowymi kulami. Jedna osoba doznała poważnych obrażeń nogi. Po godzinie 14 rzecznik rządu Katalonii podał, ze rannych w starciach z policją zostało 337 osób. Około godz. 17 czasu polskiego burmistrz Barcelony Ada Colau podała, że liczba rannych wzrosła do 460. Polityk zażądała przerwania działań policji wymierzonych w „bezbronną ludność”.
Czytaj też:
Brutalna interwencja policji podczas referendum w Katalonii. Do sieci trafiło nagranieGaleria:
Referendum w Katalonii. Starcia z policją i kilkuset rannych
Barcelona gra przy pustych trybunach, Pique głosuje
Napięta atmosfera polityczna w kraju przekłada się też na inne dziedziny życia. Dziennik „El Paisinformował, że zaplanowany na godz. 16.15 na stadionie Camp Nou mecz ligowy piłkarzy Barcelony z Las Palmas zostanie przełożony. Kataloński klub w ostatniej chwili podał jednak, że spotkanie odbędzie się, ale przy pustych trybunach. Wcześniej piłkarz Barcelony Gerard Pique oraz dwaj byli kapitanowie drużyny Xavi Hernandez i Carles Puyol wyrazili za pośrednictwem mediów społecznościowych poparcie dla referendum. Pique zamieścił zdjęcie z lokalu wyborczego, a w komentarzu poinformował, że oddał głos w nieuznawanym przez władze centralne referendum.
Władze Katalonii chcąc się przeciwstawić decyzji władz centralnych, zapowiedziały, że głosy można oddawać w dowolnym punkcie wyborczym, a karty do głosowania drukowane w domu będą honorowane. Katalończycy, którzy chcą głosować, będą musieli odpowiedzieć na następujące pytanie: „Czy chcesz, aby Katalonia została niepodległym państwem w formie republiki?”.
twittertwitterCzytaj też:
FC Barcelona wydała oświadczenie ws. sytuacji w Katalonii. Mecz na Camp Nou bez kibiców
„Żadne państwo nie może akceptować secesji części swojego terytorium”
Jak podaje „El Pais”, na chwilę obecną ciężko mówić o jakichkolwiek prognozach wyborczych. Dziennikarze zwracają uwagę na fakt, iż udział w referendum (jeśli się odbędzie) wezmą w zdecydowanej większości ci, którzy popierają secesję. Dziennik „ABC” przypomina, że w Barcelonie, Tarragonie oraz wielu mniejszych katalońskich miejscowościach odbyły się liczne protesty wzywające do oddzielenia regionu od Hiszpanii. Jednocześnie w pozostałej części kraju protestowano przeciwko secesji i wzywano do jedności całego kraju.
Szef Parlamentu Europejskiego Antonio Tajani zadeklarował, że w pełni popiera działania władz Hiszpanii. – Referendum jest działaniem przeciw konstytucji, a zatem jest niezgodne z prawem. Żadne państwo nie może akceptować secesji części swojego terytorium. Trzeba jak najszybciej zawrzeć w tej sprawie porozumienie – tłumaczył. Pytany o to, czy Hiszpania nie staje się dyktaturą, zabraniając obywatelom Katalonii głosowania w referendum, Tajani odparł, że walka o utrzymanie jedności kraju to nie jest dyktatura.
Katalończycy podzieleni
Hiszpański parlament uchwalił ustawę o referendum w sprawie niepodległości i przejściowym ustroju „Republiki Katalońskiej”. Głosowanie odbędzie się 1 października. Jeżeli przeważy co najmniej jeden pozytywny głos, wówczas rząd będzie zobowiązany do ogłoszenia niepodległości już w ciągu 48 godzin. Badania sondażowe wskazują na to, że Katalończycy są w tej sprawie podzieleni. Badanie pod koniec lipca wykazało, że 49,4 proc. Katalończyków było opowiedziało się przeciwko niezależności, a 41,1 proc. ją poparło.
Oddzielenie od Hiszpanii oznaczałoby m.in. koniec wpłat do wspólnego budżetu. Katalonia jako jeden z bogatszych regionów po części utrzymuje biedniejsze części kraju takie jak np. Andaluzja. Ewentualna autonomia wiąże się jednak z wieloma poważnymi problemami. Przede wszystkim region przestanie być częścią Unii Europejskiej. Przedstawiciele katalońskiego rządu twierdzą, że podpisanie umowy stowarzyszeniowej to jedynie formalność, jednak sprawa może się okazać bardziej skomplikowana. Aby przyjąć państwo do UE niezbędna jest jednomyślność, a takiej z pewnością nie będzie. Premier Mariano Rajoy jednoznacznie podkreślił, że nie wyrazi zgody na takie rozwiązanie.
Problemów mogą oczekiwać również kibice futbolu, ponieważ FC Barcelona zapewne zniknęłaby z hiszpańskiej Primera Division, a słynne mecze między Barceloną a Realem Madryt przeszłyby do historii. Hiszpańskie media zaznaczają, że rząd w Madrycie z pewnością nie podejmowałby działań mających na celu ułatwienie Katalonii dostosowania się d ewentualnej nowej rzeczywistości politycznej.
Czytaj też:
Napięta sytuacja przed referendum w Katalonii. Kilkaset traktorów w centrum Barcelony