Partia Ryszarda Petru tłumaczy, że wprowadzenie zakazu handlu w niedzielę oznacza likwidację blisko 100 tysięcy miejsc pracy. Ponadto jest to olbrzymi kłopot dla wszystkich tych, którzy zarabiają przede wszystkim w weekendy m.in. studentów, którzy w ciągu tygodnia mają zajęcia na uczelniach. Z wyliczeń Nowoczesnej wynika, że zakaz handlu w niedzielę doprowadzi także do zmniejszenia obrotów sklepów o 6-15 procent. Ponadto, oznacza to również mniejsze wpływy do budżetu państwa. Politycy sprzeciwiają się także próbie narzucenia Polakom sposobu spędzania wolnego czasu oraz ograniczenia wolności. Podpisy pod petycją zbierał m.in. lider ugrupowania Ryszard Petru oraz posłanka Joanna Schmidt.
– Prawie 80 proc. Polaków chce decydować o tym, kiedy robi zakupy lub pracuje. Zakaz handlu uderzy w większość z nas. Studenci nie zarobią na swoją edukację. Część rodzin nie zarobi na utrzymanie. Handlowcy stracą część obrotów. Aż 67 proc. wizyt obcokrajowców w Polsce odbywa się w weekendy w regionach przygranicznych. Oni też chcą u nas kupować w niedzielę. Kto naprawdę zyska na zakazie handlu? –mówił lider ugrupowania Ryszard Petru.
Prawo i Sprawiedliwość od kilku miesięcy zastanawiało się w jakim kierunku powinny iść zapisy dotyczące zakazu handlu. „Solidarność” apelowała o ograniczenia we wszystkie niedziele. Pojawiały się również propozycje skrócenia czasu pracy do godziny 14:00. – W sprawie jest już polityczna decyzja – poinformował Janusz Śniadek.Były szef „S” twierdził, że handel ma zostać ograniczony w dwie niedziele w miesiącu.
Okazuje się jednak, że sprawa jest znacznie bardziej skomplikowana. Pomysł sejmowej podkomisji ds. rynku pracy zakładający zakaz handlu w co drugą niedzielę miałby wejść w życie już od początku 2018 roku. Takie rozwiązanie krytykuje jednak „Solidarność”, która domaga się całkowitego zamknięcia sklepów w niedziele.