Od 2 października w stołecznym Dziecięcym Szpitalu Klinicznym w Warszawie trwa protest głodowy lekarzy rezydentów. Od tego czasu podejmowane były rozmowy m.in. z ministrem zdrowia i premier Beatą Szydło, ale nie przyniosły one rezultatów. W środę szefowa rządu poinformowała, że pula wynagrodzeń dla rezydentów i stażystów ma wzrosnąć o 40 proc. w 2018 roku. Słowa te nie przekonały jednak rezydentów, którzy domagają się konkretnych zapowiedzi w sprawie zwiększenia całościowych nakładów na służbę zdrowia.
Rzecznik PiS na antenie TVP komentując postulaty rezydentów stwierdziła, że „wszystkie osoby, które pracują, a także renciści i emeryci, chciałyby mieć większe wynagrodzenia, większe emerytury i większe renty, ale my dzielimy tym, co mamy”. – Ja bym jednak chciała się zwrócić, zaapelować do opozycji, aby nie eskalowała konfliktów i napięć związanych z rezydentami, bo przypomnę, że w 2007 roku nikt inny, tylko Ewa Kopacz mówiła o tym, że systemu służby zdrowia nie reformuje się wyłącznie na podwyżkach lekarzy. Bartosz Arłukowicz w 2012 roku mówił, kiedy lekarze chcieli podwyżek, że to jest tylko eskalacja żądań, a dzisiaj chodzą i wspierają (protestujących – red.) – wskazała Mazurek.