Ryszard Petru z Nowoczesnej wrócił do sprawy zmarłego na komisariacie Igora Stachowiaka, którego funkcjonariusze kilkakrotnie razili paralizatorem w tamtejszej łazience. 18 listopada, opierając się na danych z materiału TVN, napisał o 16 podobnych przypadkach. Przypomniał, że politycy zapowiadali przeprowadzenie dokładnego śledztwa i wyciągnięcie konsekwencji wobec winnych. Z dziennikarskich ustaleń wynika jednak, że część osób związanych z tą sprawą przeszła na emerytury, a postępowanie dyscyplinarne zostało umorzone. Do tematu wracał też 19 i 20 listopada.
twittertwitter
Policja: Konkrety, a nie kłamstwa
W końcu poseł doczekał się odpowiedzi z profilu @PolskaPolicja. „Panie pośle – a jakieś konkrety, a nie kłamstwa? Skąd te 16 podobnych przypadków z użyciem tasera Pan wziął? W latach 2015-2016 używaliśmy taserow ponad 1500 razy” – mogliśmy przeczytać. „Bardzo prosimy wskazać tych 16 konkretnych, podobnych, z użyciem tasera spraw: data, miejsce, czy było prowadzone śledztwo i jak zostało zakończone itd.? A jak takich spraw nie będzie, policjanci liczą na honorowe przeprosiny z Pana strony za kłamstwa i pomówienia!” – pisano z oficjalnego konta polskiej policji.
Petru: To nieuczciwe
Polityk odpisał, prosząc policjantów o dokładne informacje, które zaprzeczyłyby jego twierdzeniom. „Dysponujecie danymi, którymi opinia publiczna nie dysponuje? Może czas je pokazać zamiast nazywać kogoś kłamcą. Administrator konta @PolskaPolicja nie powinien zestawiać uczciwych policjantów z oprawcami. To nieuczciwe” – zwracał uwagę Petru. „Chodzi o sprawy z 2015 roku i wcześniej! Skłamał Pan mówiąc, że to ostatnie 2 lata. Obraził przy tym policjantów m. in. nazywając ich oprawcami.To jest nieuczciwe! Policjanci czekają na przeprosiny” – padła odpowiedź ze strony policji.
twittertwittertwitter
Pytanie do ministra Błaszczaka
Ryszard Petru poinformował na swoim koncie, że dokładnych danych będzie domagał się w trybie informacji poselskiej od ministra spraw wewnętrznych i administracji Mariusza Błaszczaka.
Trudne badanie sprawy Igora Stachowiaka
Dopiero rok po śmierci Igora Stachowiaka na komisariacie Wrocław-Stare Miasto policja na poważnie zajęła się zbadaniem przyczyny tej tragedii. Po dziennikarskim materiale wyemitowanym w TVN, pracę straciło kilku szeregowych funkcjonariuszy bezpośrednio odpowiedzialnych za rażenie mężczyzny paralizatorem w policyjnej łazience. Wszczęto też postępowanie dyscyplinarne wobec przełożonych oprawców. Po pół roku jednak śledztwo w tej sprawie umorzono, o czym znowu głośno musieli poinformować dziennikarze. Na jaw wyszło wtedy, że zdymisjonowany dolnośląski komendant wojewódzki jeszcze przez rok będzie otrzymywać wynagrodzenie.
Śmierć Igora Stachowiaka
Nowe ustalenia ws. śmierci na komisariacie 25-letniego Igora Stachowiaka, do której doszło w maju 2016 roku, wyszły na jaw dopiero dzięki dziennikarskiemu śledztwu. W programie „Superwizjer” ujawniono m.in. wypowiedzi anonimowych osób i fragmenty nagrań. W reportażu stwierdzono, że zatrzymany był rażony paralizatorem również w policyjnej toalecie. W TVN24 pokazano nagranie z kamery, która była przymocowana do paralizatora. Mężczyzna był rażony paralizatorem w momencie, kiedy był zakuty w kajdanki, a na to nie zezwalają przepisy. Funkcjonariusze kazali zatrzymanemu zdjąć spodnie, aby go przeszukać. Po zajściach w toalecie Igor Stachowiak zmarł. Mimo że na komisariacie są zainstalowane kamery, nie ma żadnych nagrań z zajść, które miały miejsce.