Bojownicy o lepszą przyszłość. Sektora bankowego.
Środowisko frankowiczów, a także innych Polaków, nie kochających „naszych” banków, mocno ożywiła (czytaj: zmroziła) informacja, iż Pan Krzysztof Pietraszkiewicz zostanie odznaczony tytułem „honoris causa” znamienitej, warszawskiej uczelni - SGH.
Oglądając tę relację, której patos sięga imprez z udziałem Kim Dzong Una, nie mogłem powstrzymać się od drobnej złośliwości. Oto jak nadanie tytułu „doktora” największemu w Polsce bankowemu lobbyście skomentowałem na Facebooku, prowadzonej przeze mnie Kancelarii:
„Dokładnie wczoraj, tj. 29 listopada br., w samo południe, cała Polska zamarła. Ludzie rzucili swoją pracę, matki karmiące na te parę minut odstawiły od piersi łkające dzieci. Niemal wszystkie samochody zatrzymały się, aby chociaż w ten sposób oddać hołd temu wielkiemu człowiekowi (nie chodzi o wzrost – przy. aut.). Mnóstwo ludzi płakało. Nie wyłączając mnie i dziesiątek tysięcy ludzi, którzy przed gigantycznym telebimem pod Pałacem Kultury patrzyli na tę arcy-wspaniałą uroczystość”.
Zadajmy sobie pytanie: czymże zasłużył sobie bohater tego akapitu, na tak wspaniałe wyróżnienie? Owszem, miał szansę się wykazać swoją wiedzą i mądrością – kiedy to w styczniu 2015 roku wybuchł problem kredytów frankowych. Była to doskonała okazja dla Związku Banków Polskich, aby znaleźć rozwiązanie kompromisowe dla obydwu stron. I wcale nie było to takie trudne.
Jednak, właśnie w tym trudnym czasie, Pan Krzysztof Pietraszkiewicz odszedł w całości od zasad wytyczonych instytucjom finansowym w Kodeksie Etyki Bankowej (opracowanym przez ZBP w 2013 roku), przyznając bankom pełne prawo do nie odpowiadania za swoje błędy i wypaczenia oraz za nieograniczoną chciwość.
W 2015 roku Pan Pietraszkiewicz był też wielkim przeciwnikiem delegalizacji bankowego tytułu egzekucyjnego. Temat BTE opisałem w Odcinku 6., przypomnę tu tylko, że był to przywilej nadany bankom, aby mogły te instytucje ferować wyroki w sądach - bez rozpoznania merytorycznego przez sąd - w swoich sprawach przeciwko kredytobiorcom.
A skoro o BTE mowa, nie sposób nie wspomnieć o innym niezłomnym, polskim bohaterze, który od ponad dwóch lat, toczy nieprzejednaną walkę z PiS-em o utrzymanie niezależności sądów. Bohaterem tym jest Andrzej Rzepliński, były Prezes Trybunału Konstytucyjnego. Przypomnijmy tu jedno z posiedzeń TK, z dnia 14 kwietnia 2015 roku, którego treścią było właśnie uznanie niezgodności z Konstytucją RP bankowego tytułu egzekucyjnego. Poniżej fragmenty tego posiedzenia. Pan Rzepliński wchodzi do akcji mniej więcej w połowie filmu, broniąc jak lew przywileju stosowania przez banki BTE:
I chociaż nie jestem ani prawnikiem, ani tym bardziej wybitnym ekspertem od Konstytucji, pozwolę sobie zwrócić uwagę na dwie drobne niezgodności w wypowiedzi Pana Profesora. Wszak już w okresie VI wieku naszej ery, ci bardziej wyedukowani Rzymianie wiedzieli, iż „nikt nie może być sędzią w swojej sprawie” (patrz: Kodeks Justyniana). Czyżby Pan Andrzej Rzepliński, jako student prawa, odpuścił sobie zajęcia z prawa rzymskiego?
Nawet jeśli uznamy, że mogło to się zdarzyć, trudno jest wytłumaczyć niezgodność, iście rejtanowskiej obrony BTE przez byłego prezesa TK, z tym oto zapisem ustawy zasadniczej:
„Art. 45 Prawo do sprawiedliwego procesu
1. Każdy ma prawo do sprawiedliwego i jawnego rozpatrzenia sprawy bez nieuzasadnionej zwłoki przez właściwy, niezależny, bezstronny i niezawisły sąd”.
Jak mowa o wielkich wartościach, i wielkich Polakach, nie można nie mieć na uwadze ich patriotyzmu. Największe nagromadzenie tego tak wspaniałego uczucia do Polski, spotkamy oczywiście u naszych polityków.
Globalny patriota
Bohaterem tego akapitu będzie znowu wielki Polak. Znowu profesor. Konkretnie – Profesor Leszek Balcerowicz. W swojej miłości do bliźniego Pan Balcerowicz wzniósł się nie tylko poza Polskę, nawet poza Europę. Oto naoczny dowód, publikacji oparta na wywiadzie dla Tok FM, w którym to Pan Profesor pastwi się nad obecnym rządem za nieprzyjmowanie uchodźców, szczególnie tych z „ciemniejszą skórą” (jak się kiedyś wyraził):
Oto wybrane cytaty z tej publikacji:
„Zdaniem byłego trzykrotnego wicepremiera i ministra finansów zachowanie polskich polityków - szczególnie tych z opozycji, wobec kryzysu imigranckiego spowodowało, że na Zachodzie Polska ma „paskudny wizerunek”.
(…) - Wyłania się odrażający obraz Polski i Polaków, których solidarność sprowadza się do tego, że kasują setki miliardów euro. A jak przychodzi do pewnych ustępstw na rzecz solidarności europejskiej, to wychodzi twarz odrażająca”.
Ten prawdziwy światowiec wyrwał się już dość dawno temu z polskiego grajdołka, gdzie wciąż staromodnie myślący Polacy, raczej wolą troszczyć się o własnych rodaków. Szczególnie, kiedy ci wpadli w niedostatek. Ale dla takich „polskich sierot” Pan Profesor nie uznaje litości, czego przykładem jest jego jasne stanowisko w sprawie frankowiczów.
Ten wielki, globalny patriota zaczynał jednak w miarę normalnie, tj. od miłości do swojego kraju. Już jako 22-latek, w 1969 roku, zapisał się do PZPR. Po prostu Pan Leszek Balcerowicz pokochał Polskę, taką jaką wtedy była. Nie można jednak o to mieć doń żadnych pretensji. Mawiają przecież o zakochanych: miłość jest ślepa.
Chirurg finansowy
Wróćmy do bohatera z poprzedniego wpisu. Jest nim Pan Piotr Krupa, twórca i obecny prezes firmy Kruk S.A. Pan Piotr Krupa został wyróżniony niezwykle zaszczytnym tytułem „Przedsiębiorca Roku”, wygrał też w konkurencji „Produkt i Usługi”.
Firma Kruk S.A. ma być światową wizytówką polskiej przedsiębiorczości. Konkretnie: w czerwcu przyszłego roku, będzie reprezentować Polskę podczas ogólnoświatowego finału konkursu EY World Entrepreneur Of The Year w Monte Carlo.
Jak wszystkim wiadomo, Kruk SA. zajmuje się na wielką skalę obrotem wierzytelnościami. Mówiąc bardziej po polsku: handluje długami, kupując je (głównie od instytucji finansowych) w pakietach po ileś tam tysięcy sztuk.
Przypomina mi to żywo handel niewolnikami. Dłużnik nie może uwolnić się od swojego Pana i Władcy (chodzi o bank), bowiem wiąże go umowa kredytowa, którą kiedyś nieopatrznie podpisał. Często było to efektem podstępnych działań bankowego „doradcy” i/lub wszechobecnych reklam pożyczek.
Jak jednak wiadomo: łaska Pana na pstrym koniu jeździ… Jak bankowi znudzi się jego klient, który błagając składa kolejne wnioski o restrukturyzację bo ma problem ze spłatą rat, zwykle taki dług (w pakiecie: z uwiązanym doń pożyczkobiorcą), pożyczkodawca sprzedaje handlarzowi.
Mnie osobiście najbardziej zaintrygowała nagroda dla Kruka w konkurencji „Produkt i Usługi”. No bo cóż Kruk S.A. produkuje? I kto jest usługobiorcą? W końcu zrozumiałem: działalność tego podmiotu to taka „chirurgia finansowa”. Czyli: jak można sztucznie powiększyć kupiony dług do niewyobrażalnych rozmiarów. To potrafią tylko najlepsi w branży. Brawo Panie Piotrze Krupa!
W moim zestawieniu „nieoczywistych bohaterów” trzeciej RP zabrakło tego największego z największych. Szanowni Czytelnicy, zanim przedstawię i opiszę tę znakomitą postać (w kolejnym wpisie), zabawmy się wspólnie.
Proszę o typowanie: o kim będzie mowa?