Plan zakłada wykopanie dwóch podziemnych stacji i wykopanie ponad dwóch mil tunelu pod centrum Jerozolimy i Starym Miastem. Projekt rozszerzyłby linię szybkiej kolei z Tel Awiwu do Jerozolimy, której otwarcie planowane jest wiosną 2018 roku. Kolej dojeżdżałaby do Ściany Płaczu, a trasa biegłaby w pobliżu Bazyliki Grobu Świętego i obok Wzgórza Świątynnego.
Szacuje się, że koszt projektu sięgać może ponad 700 milionów dolarów i jeżeli zostanie zaakceptowany, jego ukończenie potrwa około cztery lata.
Pomysł Katza idzie jeszcze dalej. Minister ds. transportu Izraela chce, aby stacja kolejowa przy Ścianie Płaczu nazywała się imieniem prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa. – Za jego odważną i historyczną decyzję uznania Jerozolimy za stolicę Izraela – tłumaczy swój pomysł Katz. Minister zaprezentował już swój pomysł na spotkaniu z szefami izraelskich kolei. Media informują, że tunel miałby dwie stacje o nazwach: „Centrum” i „Donald Trump, Ściana Płaczu”.
Kontrowersyjna decyzja Donalda Trumpa
Prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump poinformował 6 grudnia, że USA uznało Jerozolimę za stolicę Izraela. Stwierdził przy tym, że „to potwierdzenie realiów”. W odpowiedzi na ruch Trumpa, Hamas ogłosił, że prezydent USA otworzył „bramy piekieł”. Z kolei premier Izraela Benjamin Netanjahu oświadczył, że decyzja ta jest „historycznym przełomem”. Posunięcie skomentował też papież Franciszek, wyrażając „głębokie zaniepokojenie”.
Po deklaracji Trumpa doszło do masowych zamieszek. W Ramallah protestujący zablokowali ulice i podpalili stosy na opon. Przywódca Hamasu Ismail Haniyeh wezwał do „nowej intifady” – powstania przeciwko Izraelowi. Kraje Ligi Arabskiej wezwały USA do wycofania się z ostatniej deklaracji prezydenta. MSZ Libanu stwierdziło, że kraje arabskie powinny rozważyć nałożenie sankcji ekonomicznych na Amerykę.