Galeria:
Protesty w antyrządowe w Iranie
Michał Michałowski, Wprost.pl: Jakie są pana zdaniem główne przyczyny protestów w Iranie? Mówi się o kłopotach ekonomicznych i korupcji rządu.
Jakub Gajda, iranista: Tak, zgadzam się z tym co słyszymy. Protesty wyszły od dołu, od tych warstw, które najbardziej cierpią na sytuacji w Iranie, zarówno wewnętrznej jak i międzynarodowej. Problemem są sankcje, które miały być zdjęte, ale nie do końca zostały wycofane. W Iranie protestują ludzie najubożsi, przede wszystkim ludzie młodzi. W kraju panuje bardzo duże bezrobocie i dotyka ono ludzi młodych, często po studiach. Od tych warstw wszystko się zaczęło. Później dołączyły się do tego siły, które mają interesy polityczne.
Mówi się również o niezadowoleniu z rządów muzułmańskiego kleru w Iranie.
W kraju istnieje ten problem, de facto od lat 80-tych. Nie wszyscy byli zwolennikami Islamskiej Republiki i tego ustroju, który panuje w Iranie od 39 lat. Nie jest to jednak główny powód protestów. Jasne, Irańczycy w jakiś sposób cierpią z powodów ograniczeń obyczajowych narzucanych przez władzę, na przykład segregacji płci. Nie uznawałbym tego jednak za kluczową przyczynę. Mówiąc kolokwialnie, najważniejsze dla protestujących jest być najedzonym i mieć pracę, a w Iranie bezrobocie jest wysokie. Bardzo rosną też ceny. Jeszcze kilka lat temu sam jeżdżąc do Iranu i mając niewielką kwotę pieniędzy byłem w stanie dobrze sobie radzić. Obecnie ceny osiągnęły mniej więcej taki pułap, jaki mamy w Polsce i wciąż idą w górę.
Czego możemy spodziewać się po rządzie Iranu? Jaka będzie jego reakcja? Czy bunt społeczeństwa wpłynie na jego postawę?
Przypomnijmy wcześniejsze protesty, pamiętamy demonstracje z 2009 roku, kiedy wybory udało się wygrać po raz drugi Mahmudowi Ahmadineżadowi, który był wówczas konserwatystą. Te duchowne, niewybieralne władze wzięły z tego wydarzenia jakąś lekcję i odrobiły ją, ponieważ dopuściły później do demokratycznego wyboru obecnego prezydenta Hasana Rouhaniego. Wybrali go sami Irańczycy, co trzeba mocno podkreślić. Irańczycy obawiali się również wydarzeń, które miały miejsce w trakcie tzw. arabskiej wiosny na prawie całym Bliskim Wschodzie, ale Iran pozostał wtedy ostoją spokoju i normalności. Nastąpiło to dzięki ustępstwom władz. Zobaczymy jak to będzie wyglądać teraz. Na dziś wydaje mi się, że jeśli chodzi o wszystkie aspekty ekonomiczne, władze irańskie będą skłonne pójść na ustępstwa. Zresztą same mówią o tym, że debata społeczna jest ważna, nawet umiarkowane i nieagresywne protesty są uznawane. Rząd wydaje się rozumieć problemy Irańczyków, przynajmniej taka jest jego retoryka, ale z każdym dniem opór się nasila. Naród może nie zadowolić się niewielkimi ustępstwami. Trzeba po prostu obserwować sytuację, ponieważ jest dynamiczna.
Czy możemy się spodziewać czarnego scenariusza ewentualnego wybuchu wojny domowej?
To jest pytanie, na które nie jest w stanie odpowiedzieć w tym momencie nikt. Jeszcze kilka tygodni temu byłem w Iranie i nic nie zapowiadało, że mogą wystąpić jakiekolwiek protesty. Wszystko było w porządku, media mówiły o rosnącym dobrobycie, o rosnących wskaźnikach ekonomicznych i nikt nie spodziewał się żadnych demonstracji. Teraz mamy sytuację, że są już ofiary śmiertelne i protesty się nasiliły. Należy po prostu obserwować i pamiętać o tym, że ewentualny konflikt w Iranie, np. wewnętrzny krwawy przewrót, może mieć złe konsekwencje dla Europy. Kryzys migracyjny, którego obecnie doświadczamy może ulec wzmocnieniu. Pamiętajmy że populacja tego kraju liczy ponad 80 milionów ludzi plus kilka milionów Afgańczyków, którzy są uchodźcami w Iranie. Nie byłby to dla Europy dobry scenariusz.
Co z reakcją świata? Przypomnijmy, prezydent USA Donald Trump wyraził poparcie dla protestujących Irańczyków.
Jeśli chodzi o poparcie Donalda Trumpa, to generalnie wiele ono nie zmienia. Właściwie jest dobrym argumentem dla władz, które oskarżają m.in. Stany Zjednoczone o wspieranie wszelkich ruchów antyrządowych w Iranie. Protestujący nie zyskają nic na poparciu. Ogólnie rzecz biorąc, polityka Donalda Trumpa jest bardzo mocno krytykowana, nie tylko przez władze irańskie ale również przez społeczeństwo. Jeśli Trump wyraża poparcie dla demonstrantów, to właściwie strzela do ich bramki, wyświadcza im niedźwiedzią przysługę. Podobnie sytuacja ma się ze słowami wypowiedzianymi przez premiera Izraela Binjamina Netanjahu, bo on również solidaryzował się z protestującymi. W Iranie odbiór jego osoby jest bardzo negatywny i jego wypowiedzi też stanowią argument dla rządu, że należy się rozprawić z opozycją, ponieważ jest wspierana przez siły uznawane za antyirańskie.