Wszystko zaczęło się od opublikowania na Twitterze fałszywych screenów przez popularnego użytkownika Stefana Skrupulatnego (@skrupulatny). Przedstawiały one spreparowane wypowiedzi byłego ministra obrony Antoniego Macierewicza i jego byłego rzecznika Bartłomieja Misiewicza, krytykujące zgodnie nowego szefa tego resortu – Mariusza Błaszczaka. Internauci mogli przeczytać m.in., że Błaszczak jest „największą porażką intelektualną rządu”, czy „plecakiem prezesa”, czyli osobą, która robi karierę poprzez nieustanne usługiwanie i podlizywanie się wyżej postawionym politykom. Jako źródło screenów skrupulatny podał bloga Andrzeja Celińskiego.
Celiński: To nie mój tekst
W czwartek 18 stycznia na wspomnianym blogu mogliśmy znaleźć krótkie oświadczenie autora. „...ukazał się tekst-fałszywka sugerujący jakieś dziwne relacje między dopiero co zdymisjonowanym i dopiero co powołanym ministrami obrony narodowej. Treść może nawet nie za daleko odległa od moich niepublicznych myśli, autor zawarł w nim bowiem wiedzę prasową, ale nie mój, nie w moim stylu, no i dotykający byłego ministra, o którym, jako o przyjacielu lat szczenięcych, a potem jakoś ekstremalnie daleko odległym, po prostu z zasady nie piszę, nie wypowiadam się, znajomością nie epatuję. Czasem coś mi się uleje, ale bardzo oszczędnie, nazwiska unikam” – pisał Celiński.
„18 stycznia o 12.05 ten wpis miał 1,6 tys. udostępnień. Dobry Boże! Chciałbym, aby jakikolwiek mój tekst tyle miał” – dodawał, sugerując ustawkę sprawnego hakera. „Każdy, a jest tego kilka setek, mój wpis dla POLITYKI natychmiast po zamieszczeniu mutuję na swoim FB. A tego tam nie było i nie ma” – dodawał pytając: „komu się chce, komu zależy? Tyle wysiłku”.
Reakcja Misiewicza
Na rozpętaną przez fałszywe screeny informację zdecydowanie zareagował Bartłomiej Misiewicz. „Stanowczo dementuję informacje zawarte na blogu p. A. Celińskiego o moim rzekomym komentowaniu zmian w Ministerstwie Obrony Narodowej. To kolejny #FakeNews identyczny jak rok temu w sprawie p. W. Skrzypczaka. Składam w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury” – napisał na Twitterze.
Powtórka z rozrywki
To nie pierwsza taka sytuacja, kiedy ktoś podszywa się pod Bartłomieja Misiewicza. O podobnej sprawie pisaliśmy już w styczniu 2017 roku. Wtedy jednak nie była to próba do tego stopnia dopracowana i ostatecznie na oszustwo nie nabrało się zbyt wiele osób.
Czytaj też:
Fałszywe konto Misiewicza na Twitterze. Czy rzecznik zapobiegnie szerzącej się dezinformacji?