Jak donosi „Rzeczpospolita”, śledczy wciąż ustalają, kto zawinił w zderzeniu Fiata Seicento z samochodem BOR-u. Do pełnego zrekonstruowania przebiegu wypadku brakuje m.in. parametru włączonej sygnalizacji dźwiękowej. Największą niewiadomą jest jednak prędkość, z jaką jechało rządowe audi w momencie wypadku. Według informacji dziennika, śledczy nie mogą liczyć na pozyskanie tych informacji z komputera pokładowego limuzyny, która warta jest 2,5 mln zł.
– W lutym ubiegłego roku dosyć szczegółowo analizowaliśmy możliwości stwierdzenia, czy da się ustalić, w oparciu o seryjne, montowane w fabryce urządzenia znajdujące się w samochodzie, prędkość, z jaką poruszał się pojazd – powiedział „Rzeczpospolitej” Leszek Kempiński, PR menedżer Audi i Volkswagen Group Polska. – Niestety, nie jest to możliwe w tym samochodzie. Prędkości niestety nie zapisuje, a jedynie przebieg pojazdu i godzinę zdarzenia – dodał.
Do wypadku rządowego Audi wiozącego Beatę Szydło doszło 10 lutego ubiegłego roku w Oświęcimiu. Auto podczas manewru wyprzedzania zderzyło się z fiatem prowadzonym przez 21-letniego Sebastiana K. Szefowa rządu po wypadku trafiła do Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie, gdzie przebywała przez tydzień. Zarzut nieumyślnego spowodowania wypadku postawiono Sebastianowi K., jednak mężczyzna nie przyznał się do winy.
Czytaj też:
Limuzyna Beaty Szydło w momencie wypadku nie miała ubezpieczenia AC