Cztery lata temu w Soczi Kowalczyk i Jaśkowiec zajęły 5. miejsce. Powtórzenie tego wyniku na Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w Pjongczangu byłoby dużym sukcesem i niespodzianką. Polki jako główny cel stawiały awans do finału oraz zajęcie tam miejsca w czołowej „ósemce”. Taki wynik gwarantował otrzymanie sportowego stypendium. Jaśkowiec jeszcze przed startem opowiadała „Przeglądowi Sportowemu”, jak ważne jest dla niej wywalczenie takiego wsparcia finansowego. – Nie ukrywam, że ze stypendium byłoby lżej. Zawsze wtedy otwiera się pewna perspektywa i zabezpieczenie. Przyzwyczaiłam się do tej sytuacji od lat. To pokazuje, że trzeba być szaleńcem, by uprawiać biegi narciarskie i trzeba mieć serce do tego sportu. Żyję z oszczędności lub debetu – opowiadała Jaśkowiec.
Dobry finisz
Polki do finałowych zmagań awansowały z drugiego półfinału. Zajęły w nim wprawdzie 5. miejsce, ale dzięki temu, że pierwszy półfinał był wolniejszy, awansowały do finału z 6. czasem. Świetnie zaprezentowała się Kowalczyk, która na swojej drugiej zmianie pobiegła najszybciej z całej stawki. W finale Polki długo zajmowały ósme miejsce, ale dzięki świetnemu biegowi Jaśkowiec na ostatniej zmianie, zakończyły finał na siódmej pozycji. Pasjonującą walkę o złoto stoczyły na finiszu Amerykanki ze Szwedkami. Wygrały zawodniczki ze Stanów Zjednoczonych, przed Szwedkami i Norweżkami.
Bury i Staręga bez szans
Wyczynu Jaśkowiec i Kowalczyk nie powtórzyli nasi biegacze. Dominik Bury i Maciej Staręga w swoim półfinale zajęli siódme miejsce i nie awansowali do finału zmagań.
Czytaj też:
Kenijka zrobiła furorę w Pjongczangu. A początkowo nie lubiła śniegu