Jacek P. - były asystent posła Stanisława Łyżwińskiego, obecnie radny sejmiku województwa łódzkiego - został zatrzymany w czwartek rano przez policję na polecenie łódzkiej prokuratury okręgowej w związku ze śledztwem dotyczącym tzw. seksafery w Samoobronie.
"Prokuratura skierowała wniosek o aresztowanie Jacka P. z uwagi na obawę matactwa i grożącą mu wysoką karę" - poinformował rzecznik prokuratury okręgowej w Łodzi Krzysztof Kopania. Prokuratura nie ujawnia, czy podejrzany złożył wyjaśnienia i czy przyznał się do zarzucanych mu czynów. Sąd ma rozpoznać wniosek prawdopodobnie w piątek.
Jak poinformował Kopania, Jackowi P. przedstawiono zarzut "nakłaniania, w okresie od grudnia 2002 do stycznia 2003 roku, Anety K. do przerwania ciąży wbrew przepisom ustawy, w sytuacji gdy dziecko poczęte osiągnęło zdolność do samodzielnego życia poza organizmem matki".
Dodał, że radnemu przedstawiono też zarzuty usiłowania przerwania ciąży i narażenia kobiety na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia, bądź ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Zarzuty te dotyczą okresu styczeń-luty 2003 r., gdy Jacek P. miał dwukrotnie podać Anecie Krawczyk oksytocynę - przeznaczoną dla zwierząt - w celu wywołania skurczów porodowych.
Według śledczych, dowodem w tej sprawie - obok zeznań kobiety - jest m.in. ekspertyza wykonana przez łódzki zakład medycyny sądowej, którą w ostatecznej formie prokuratura otrzymała w tym tygodniu.
W tym przypadku Anecie Krawczyk nie grozi - według śledczych - odpowiedzialność karna.
Ponadto Jacek P. podejrzany jest o usiłowanie poplecznictwa, a tym samym utrudnianie śledztwa.
W prokuraturze pojawiła się w czwartek Aneta Krawczyk; prokuratura nie ujawnia czy doszło do jej konfrontacji z Jackiem P.
Sama Krawczyk - której relacja opublikowana przez "Gazetę Wyborczą" rozpoczęła tzw. seksaferę - nie kryła zadowolenia z zatrzymania Jacka P. i przedstawienia mu zarzutów. Jak powiedziała dziennikarzom przed wejściem do prokuratury, jest to dla niej potwierdzeniem, że mówiła prawdę. Spodziewa się kolejnych zatrzymań i zarzutów w tej sprawie.
Nazwisko radnego w sprawie tzw. seksafery pojawiło się po raz pierwszy w grudniu ubiegłego roku, kiedy Krawczyk ujawniła, że gdy była w ciąży z najmłodszym dzieckiem, Jacek P. - wówczas asystent posła Łyżwińskiego - miał jej "aplikować różne środki farmakologiczne", w tym oksytocynę. Jacek P. zaprzeczał temu. Przyznał jedynie, że jest ojcem chrzestnym dziecka Krawczyk.
Śledztwo w sprawie tzw. seksafery wszczęte zostało na początku grudnia ubiegłego roku po publikacji w "Gazecie Wyborczej". W tekście pt. "Praca za seks w Samoobronie" Krawczyk, b. radna Samoobrony w łódzkim sejmiku i b. dyrektor biura poselskiego Łyżwińskiego twierdziła, że pracę w partii dostała za usługi seksualne świadczone Łyżwińskiemu i szefowi Samoobrony Andrzejowi Lepperowi.
Kobieta twierdziła też, że ojcem jej najmłodszego dziecka jest Łyżwiński, jednak badania DNA ostatecznie to wykluczyły. Badaniom DNA poddał się także m.in. Andrzej Lepper. Jednak sama Krawczyk mówiła wcześniej, że nie są one potrzebne, bo szef Samoobrony nie jest ojcem jej dziecka.
Prawdopodobnie do końca lutego prokuratura skieruje do Sejmu wniosek o uchylenie immunitetu posłowi Łyżwińskiemu. Wcześniej ówczesny prokurator krajowy Janusz Kaczmarek informował, że prokuratura chce postawić Łyżwińskiemu zarzuty oferowania pracy w zamian za korzyść osobistą, zmuszania do usług seksualnych oraz gwałtu.
Zarzuty w śledztwie przedstawiono już jednej osobie. B. działacz Samoobrony z Myślenic Franciszek I. jest podejrzany o poplecznictwo i podżeganie do składania fałszywych zeznań - miał instruować jednego ze świadków jak ma zeznawać na temat Łyżwińskiego. Grozi za to do pięciu lat więzienia.pap, ss, ab