Najazd barbarzyńców
W odpowiedzi na usunięcie Michnika i Szlajfera z uczelni, „komandosi” zapowiedzieli organizację wiecu na terenie Uniwersytetu Warszawskiego. Demonstracja odbyła się w południe 8 marca. Tego dnia rano władze aresztowały prewencyjnie Karola Modzelewskiego, Jacka Kuronia, Seweryna Blumsztajna i Jana Lityńskiego oraz Henryka Szlajfera (Michnik został zatrzymany następnego dnia).
Irena Lasota, wówczas studentka V roku socjologii, odczytała tekst rezolucji:
My, studenci uczelni warszawskich, zebrani na wiecu w dniu 8 marca 1968 r. oświadczamy: Nie pozwolimy nikomu deptać Konstytucji Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Represjonowanie studentów, którzy protestowali przeciwko haniebnej decyzji zakazującej wystawiania „Dziadów” w Teatrze Narodowym stanowi jawne pogwałcenie art. 71 Konstytucji. Nie pozwolimy odebrać sobie prawa do obrony demokratycznych, niepodległościowych tradycji Narodu Polskiego. Nie umilkniemy wobec represji (…).
Spokojną demonstrację zakłóciło przybycie oddziałów ZOMO oraz tzw. aktywu robotniczego uzbrojonego w pałki. Bito zarówno uczestników wiecu, jak i przypadkowych studentów wychodzących z zajęć, a także profesorów. Hanna Świda-Ziemba nie bez racji nazywała te surrealistyczne obrazy „najazdem barbarzyńców”.
W kolejnych dniach odbywały się demonstracje studenckie, wobec których ponownie użyto siły. W ruch ponownie poszły pałki, ale też armatki wodne i gaz łzawiący. Protest szybko przeniósł się na ulice wielu innych miast kraju.
Pozostałe miasta
Do starć ulicznych dochodziło między innymi w Krakowie, Poznaniu, Wrocławiu czy Trójmieście. Co ciekawe, miały one miejsce również w kilku miastach, które nie posiadały wówczas uczelni wyższej. 15 marca na ulicach Gdańska odbyła się największa w czasie wydarzeń demonstracja – uczestniczyło w niej około 20 tys. głównie młodych osób. W Krakowie milicja wkroczyła na teren Collegium Novum Uniwersytetu Jagiellońskiego. Strajki poza Warszawą cechowała nieco inna specyfika – młodzież wyrażała wprawdzie solidarność z kolegami ze stolicy, ale częściej powoływała się na hasła obrony wolności słowa i sprzeciwu wobec panującej cenzury.
Reperkusje
W setkach zakładów pracy władze organizowały reżyserowane wiece poparcia dla polityki partii. Podczas tych zgromadzeń potępiano protestującą młodzież i inteligencję. Na zachowanych fotografiach przedstawiających masówki widzimy często zmęczone twarze ludzi, którzy bez emocji siedzą zmuszeni do udziału w wiecach pod przygotowanymi transparentami. Napisy na nich głosiły: „Literaci do pióra, studenci do nauki”, „Syjoniści do Dajana”, „Ukarać prowodyrów” czy „Niech żyje PZPR”.
Wedle oficjalnych raportów na terenie całego kraju od 7 marca zatrzymano przeszło 2,7 tys. osób. Z tej liczby jedynie jedną czwartą stanowili studenci, a większość robotnicy i uczniowie szkół średnich. Przede wszystkim byli to jednak ludzie młodzi. Wielu studentów relegowano z uczelni i wcielono do wojska. Niektórym utrącono w ten sposób świetnie zapowiadające się kariery uczelniane. Za inspiratorów demonstracji uznano między innymi „komandosów” Karola Modzelewskiego i Jacka Kuronia, których skazano na 3,5 roku więzienia. Najwyższy wyrok na fali wydarzeń marcowych zapadł jednak w Gdańsku – dwudziestoletniego Jakuba Szadaja skazano aż na 10 lat więzienia (również jego koledzy z organizacji noszącej nazwę Gdańska Młodzieżowa Grupa Wywiadowcza zostali ukarani wysokimi wyrokami więzienia).