Jak Urban stworzył mit Jaruzelskiego

Jak Urban stworzył mit Jaruzelskiego

Element pochodzenia z patriotycznej szlachty odgrywał tutaj jakąś rolę?

To się pojawia szerzej, gdy Jaruzelski dochodzi do władzy i zaczyna promować ludzi o podobnej do niego historii. Wszyscy wywodzą się z ziem wschodnich II Rzeczypospolitej, ich rodziny ucierpiały na wejściu sowietów do polski w 1939 r., łączy ich też postawa antyukraińska albo antysemicka. Resentymenty związane z sytuacją na ziemiach wschodnich II RP przed wojną i w czasie wojny są budulcem tego mitu, w którym zaskakująco wiele jest odwołań do tradycji szlacheckiej i Kresów Wschodnich. To za Jaruzelskiego wzmaga się kult gen. Świerczewskiego jako bohatera walk z Ukraińcami. Wtedy też pojawia się koncepcja przygotowana przez Jana Gerharda, znanego dziennikarza i powiernika gen. Świerczewskiego, żeby zbudować mit Bieszczadów jako „nowych Kresów”.

A gen. Mirosław Hermaszewski, którego też obejmie ustawa degradacyjna? Czy on nie jest modelowym reprezentantem tej grupy?

On także mieści się w tej tradycji, choć oczywiście jest znacznie młodszy. Ma swoje negatywne doświadczenia z Wołynia, cudem ocalał w czasie rzezi. Chyba bardziej przez starszego brata, też generała, był w kręgu znajomych gen. Jaruzelskiego. Można powiedzieć, że zaplątał się do Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego – wiadomo, że istotą „zaproszenia” dla niego była legitymizacja tego ciała w społeczeństwie. Hermaszewski był bardzo popularny. W sensie życiorysów podobne do generała było całe otoczenie Jaruzelskiego, generałowie Chocha, Siwicki – oni wszyscy mieli podobne życiorysy, może z wyjątkiem Kiszczaka.

Nie ma pan wrażenia, że degradując ich, obóz rządzący w istocie przyznaje się do ciągłości między PRL a współczesną Rzeczpospolitą, mimo że na innych polach obecna władza bardzo stara się od tej ciągłości odcinać?

Borykamy się często z doraźną potrzebą polityczną, która dyktuje ustawy, i utopijną wiarą, że można tak precyzyjnie oddzielić zło od dobra za pomocą prawa. Poważnym argumentem w tej dyskusji powinien być fakt, że Jaruzelski był jednak autoryzowany przez III RP i jej liderów z różnych partii jako prezydent. Nigdy nie podważano też faktu, że jest generałem. I na tym tle pojawia się pokusa, żeby powiedzieć, że te dylematy można jasno rozstrzygnąć i powiedzieć, kto jest sprawiedliwy, a kto nie. A to nie jest takie proste.

A nie ma w tej ustawie naprawienia faktu, że za życia ani Jaruzelskiego, ani Kiszczaka nie udało się pociągnąć do odpowiedzialności?

Warto powiedzieć jedno: WRON była ciałem dekoracyjnym, nie podejmowała decyzji. Procesy decyzyjne miały miejsce gdzie indziej. I tu jest zasadnicza kwestia: tego, jak w III RP sądy sądziły wydarzenia, w których doszło do realnych przestępstw stanu wojennego czy grudnia 1970 r. To sądy powinny były zadecydować, czy uczestnicy puczu wojskowego mogą zachować generalskie dystynkcje. Mam jednak wrażenie, że jeśli to się nie udało, to trudno to później wynagrodzić działaniami symbolicznymi.

Podziela pan obawy, że ustawa degradacyjna będzie kolejnym narzędziem do urządzania polowania na czarownice?

Nie wiem, jak ona będzie działać. Politologicznie patrząc, w połączeniu z ustawą dezubekizacyjną może ona spowodować konsolidację środowisk, dla których ważna jest pamięć o PRL jako o czasach młodości. To jeden z czynników wzrostu poparcia dla SLD. Wyborcy o korzeniach postkomunistycznych, którzy głosowali na PiS, zakładali, że ta partia ma jakieś limity w osądzaniu PRL. Że do jakiegoś poziomu to robi, ale już dalej się nie posuwa, biorąc pod uwagę, że ma też na pokładzie pewien typ konserwatywnych postkomunistycznych wyborców. To wielokrotnie było brane pod uwagę, szczególnie w kampaniach prezydenckich, że w Polsce liczba zwolenników i przeciwników wprowadzenia stanu wojennego mniej więcej była równa. Wprawdzie odsetek krytyków stanu wojennego rośnie z roku na rok, z czego się cieszę, ale to się dzieje powoli. Ustawa uderzająca w mity i sentymenty musi mieć swój polityczny skutek w postaci mobilizacji wyborców SLD.

Czy to nie jest już jednak pokolenie odchodzące?

Nie należy ignorować starszych wiekiem wyborców. Nigdzie na świecie się ich nie ignoruje. Oni są szczególnie pilni w głosowaniu i można założyć, że pójdą głosować chętniej niż młodsi, dla których PRL-owskie sentymenty nie mają takiego znaczenia.

Więcej możesz przeczytać w 11/2018 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.