Jakub Mielnik: Było w stanie wojennym takie hasło: znajdzie się pała na generała. Ustawa degradacyjna to właśnie taka pała?
Dr Paweł Kowal: Trudno bronić dorobku Jaruzelskiego, szczególnie że sam masowo degradował oficerów z przyczyn politycznych lub narodowościowych.
nawet na gruncie ówczesnej komunistycznej konstytucji. Chodzi o zasadniczą kwestię stosunku do systemu demokratycznego jako takiego. Podkreślam: ewentualna degradacja nie powinna być w normalnych warunkach polem prezentacji naszych poglądów, ale decyzji maksymalnie zobiektywizowanej. Odpowiedzią na pytanie, jak karzemy wojskowy pucz, a także czy są w tym wypadku okoliczności łagodzące. Ta ustawa jest już jednak wyłącznie gestem o znaczeniu symbolicznym, w kontekście wewnętrznej polityki.Jednak ludzi gotowych bronić Jaruzelskiego w Polsce ciągle nie brakuje.
To kwestia mitów narodowych. Takimi mitami narodowymi są Armia Krajowa, Powstanie Warszawskie, historia Solidarności. To były mity jednoczące. Teraz jednak w miejsce mitów jednoczących wkraczają przeciwstawne sobie mity związane z obozami politycznymi. A zatem po jednej stronie mamy mit Żołnierzy Wyklętych, związany z obecną ekipą władzy. A po drugiej kształtuje się kontrmit „tragicznego przywódcy” Jaruzelskiego, generała z dworu, symbolizującego sentyment za PRL.
Ile w tym prawdy?
Wszystkie mity historyczne opierają się na jakichś faktach. Ten o generale Jaruzelskim został stworzony w latach 80. przez jego własną ekipę bardzo sprawnych propagandystów, dziś powiedzielibyśmy spindoktorów, takich jak Jerzy Urban. To oni starali się zrobić męża stanu z kogoś, kto był przede wszystkim oportunistą i karierowiczem. Jedynym chyba politykiem, który tak długo utrzymywał się w elicie władzy w okresie powojennym.
A jak się ma do tego podziału mit Żołnierzy Wyklętych?
On się czołowo zderzał z mitem Jaruzelskiego już w czasach, gdy pracował on dla Informacji Wojskowej, bardzo aktywnie działając przeciwko powojennemu podziemiu niepodległościowemu. To jest interesujące zderzenie, bo pamiętajmy, że dzisiejszy obóz władzy zawsze w jakimś stopniu, delikatnie, ale jednak, odwoływał się do tych wyborców, którzy mieli sentyment za PRL. Pamiętnym wydarzeniem, które to potwierdza, był wyjazd Jarosława Kaczyńskiego w 2010 r. na kampanię wyborczą do Sosnowca, gdzie w cieniu legendy Edwarda Gierka delikatnie chwalił jego osiągnięcia. W końcu PiS doszedł do władzy także dzięki głosom „konserwatywnych postkomunistów”, których pociągnęły socjalne hasła wyborcze i krytyka liberalizmu, a czasami też pewna nacjonalistyczna nuta. W momencie, gdy główną rolę w mitologii obozu władzy zaczęli odgrywać Żołnierze Wyklęci walczący z komunizmem już po II wojnie światowej, nie dało się jednak tego pogodzić z mitem Jaruzelskiego, bo on był szczególnie gorliwy w tamtych walkach. Okazuje się więc, że sprawy historyczne mogą odgrywać ważną rolę w bieżącej polityce. Mit Jaruzelskiego jako człowieka wielkiej rozterki, będący istotnym elementem dla środowisk postkomunistycznych, zderza się teraz z ustawą dezubekizacyjną, ale też ustawą degradacyjną, na której SLD może politycznie zyskać, broniąc swojej opowieści o Jaruzelskim.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.