Historię księdza Jana M. i jego ofiary opisano na łamach „Gazety Wyborczej”. Pan Jerzy w rozmowie z dziennikiem przyznał, że ksiądz zapraszał go na lody, sadzał na kolanach i dawał prowadzić samochód. Koledzy mieli mu zazdrościć, że duchowny tak się nim interesuje. W połowie lat 90. ksiądz Jan M. został proboszczem we włoskiej parafii, w mieście Pozzilli, między Rzymem a Neapolem. Matka pana Jerzego zgodziła się, by ten pojechał tam razem z księdzem. – Był zatroskany o nasze sprawy. Myślałam - anioł, nie człowiek – przyznała w rozmowie z „GW”. W rodzinnym domu pan Jerzy miał trudną sytuację, ze względu na znęcającego się nad nim i jego matką ojca.
„Patrzył na mnie i się masturbował”
Pan Jerzy ze względu na oszczędność, zamieszkał z księdzem w jednym pokoju, ale pewnego dnia ten zaczął ściskać penisa chłopca. – Kiedy nie dotykał moich genitaliów, to kładł się na mnie. Samo leżenie i ocieranie się sprawiało mu przyjemność. Później wracał do swojego łóżka i się masturbował. Czasami kazał mi spać z psami. Patrzył na mnie i psy i się masturbował – wspominał mężczyzna.
Stacja Italia1 przygotowała specjalny program na temat Jana M. Po 20 latach od tych koszmarnych wydarzeń, pan Jerzy pojechał do niego z ukrytą kamerą. M. stwierdził, że „czasami człowiek się w życiu pomyli” i dodał: „Ty zapomnij i ja zapomnę. Zacznijmy od zera i zacznijmy żyć po bożemu, żeby było dobrze”.
Czytaj też:
Fizjoterapeuta molestował i nagrywał dzieci w klinice Budzik. Sąd wydał wyrok