Mimo sprzeciwu rodziny, ekshumacji Sebastiana Karpiniuka dokonano 19 lutego w nocy. Sprzeciwiali się temu także działacze partii, którzy powoływali się przy tym na ostatnią wolę ojca posła, który nie chciał, aby jego syn był ekshumowany.
Prokuratura zaplanowała na czwartek ponowny pochówek polityka. Problem jednak w tym, że chciano to zrobić "po cichu", nie informując bliskich i rodziny Karpiniuka. – Gdyby nie to, że spółka zarządzająca cmentarzem w Kołobrzegu podlega prezydentowi miasta z PO, w ogóle nie wiedzielibyśmy, że dzisiaj, po ekshumacji i badaniach, wracają szczątki posła Sebastiana Karpiniuka – mówi Piotr Ryćko, lokalny działacz PO w rozmowie z „Gazetą Wyborczą".
Jak mówi Ryćko, przyrodni brat Karpiniuka o pogrzebie dowiedział się w tym samym dniu. – Nikt go nie powiadomił. Chcieli go zakopać jak za komuny, po cichu – podkreśla działacz. O uroczysty pochówek zatroszczyli się bliscy i przyjaciele parlamentarzysty, którzy o wszystkim dowiedzieli się nieoficjalnie i przypadkowo. Nie było mszy świętej, ponieważ w czwartek rozpoczęło się Triduum Paschalne, a w te dni nie odprawia się nabożeństw żałobnych.
– Zadzwoniłem do księdza proboszcza naszej bazyliki, powiedziałem jaka jest sytuacja, odpowiedział, że oczywiście przyjdzie. Obawiam się, że gdyby nie my, przywieźliby go tu, złożyli do grobu i odjechali. A przecież innych ekshumowanych chowano z odpowiednią oprawą – tłumaczy w rozmowie z "Głosem Koszalińskim" prezydent Kołobrzegu Janusz Gromek.