Według agencji Reutera, prawnik Wang Quanzhang zajmował się m.in. przypadkami skarg na policyjne tortury i reprezentował pokrzywdzone osoby. Mężczyzna zaginął w sierpniu 2015 r., kiedy w Chinach trwała kampania wymierzona w obrońców praw człowieka. Żona zaginionego Li Wenzu dostała informację od władz, że Wang Quanzhang został zatrzymany. Nie wiedziała nic więcej o losie swojego męża i nie mogła się z nim zobaczyć. – W ciągu ostatnich 999 dni próbowaliśmy wszelkich możliwych środków prawnych, aby dowiedzieć się, co się z nim stało. Nie było żadnych rezultatów – przyznała kobieta.
100 km do Tianjin
Wszelkie możliwości uzyskania informacji na temat zaginionego wyczerpały się, więc Li Wenzu zdecydowała się na odważny krok. W środę 4 kwietnia kobieta wyruszyła w 100-kilometrowy marsz z Pekinu do miasta Tiencin, by sprawdzić, czy jest tam więziony jej mąż. – Idziemy, aby uzyskać odpowiedź w kontekście chińskiego systemu prawnego. Czy Chiny są rzeczywiście krajem prawa? – pytała w rozmowie z dziennikarzami pod budynkiem biura skarg Najwyższego Sądu Ludowego w Pekinie. Towarzyszy jej Wang Qiaoling, żona innego znanego prawnika, który dostał 3-letni wyrok w zawieszeniu. Podróż do Tianjin ma potrwać 12 dni.
Żona aktywistka
Reuters przypomina, że w 2015 r. chińskie władze rozpoczęły działania, które zdaniem wielu osób stanowiły skoordynowaną próbę zlikwidowania ruchu praw obywatelskich w kraju. Prawie trzy lata później większość zatrzymanych znajduje się w więzieniach lub przebywa w aresztach domowych. Żona zaginionego prawnika była bardzo aktywną działaczką i manifestowała w imieniu męża. Dzięki wsparciu innych rodzin dotkniętych represjami regularnie odwiedza sądy, aby przypominać o zaginionych.
Czytaj też:
Chiński „Kuba Rozpruwacz” po latach skazany na śmierć. Kulisy jego zbrodni są przerażające