„La Stampa” pisze o mężczyźnie identyfikując do wyłącznie imieniem „Pavel”. Estończyk gościł we włoskiem ośrodku Breuil-Cervinia, położonym w północno-zachodniej części kraju, w Alpach Penińskich. Wymęczony spożywaniem alkoholu turysta w pewnym momencie postanowił udać się na spoczynek. Wszedł na zaśnieżoną trasę, którą uznał za drogę do hotelu. W rzeczywistości był to jednak stok biegnący po zboczu góry.
Nie przeszkadzało to Estończykowi w podjęciu wspinaczki. Uzbrojony jedynie w buty turysta nie zauważył swojej pomyłki nawet wtedy, gdy „ulica” stała się coraz bardziej stroma. W pewnym momencie wspinaczki, miedzy godziną 2 a 3 rano, mężczyzna zauważył na horyzoncie domek. Był to znajdujący się na wysokości 2400 m n.p.m. bar i restauracja Igloo. Uzbrojony jedynie w klucz do swojego pokoju mężczyzna zdołał się włamać do lokalu, gdzie spędził noc. Nad ranem znalazł go personel restauracji. Odwołano zorganizowaną w ciągu nocy ekipę poszukiwawczą, a Pavel został wysłany na dalszy odpoczynek. Właściciel Igloo Alessandro Zavattaro komentował w rozmowie z „La Stampą”, że wszystko skończyło się dobrze. - Na szczęście nie było tak zimno - podkreślił.