Jacek Czaputowicz mówił w „Le Figaro” o liczbie „2700 przyjętych migrantów przysłanych przez Europę Zachodnią”, którzy „nie chcą zostać w Polsce, gdzie stopa życiowa jest zbyt niska”. Słowa te mocno zaniepokoiły część wyborców Prawa i Sprawiedliwości, którzy od początku nie chcieli, by Polska uczestniczyła w unijnym programie przymusowej relokacji uchodźców.
W związku ze sprawą MSZ wydało oświadczenie, z którego wynikało, że minister miał na myśli zobowiązania realizowane przez Polskę w związku z rozporządzeniem Dublin III. Resort przypomniał, że procedury dublińskie wynikają z naszego członkostwa w układzie w Schengen. „Istotą strefy Schengen jest traktowanie terytoriów wszystkich państw członkowskich jako jednolitego obszaru, w którym panuje swoboda przemieszczania się osób. Polska jako kraj posiadający zewnętrzną granicę UE w prawidłowy sposób realizuje swoje zobowiązania z tym związane” – pisał resort.
Czytaj też:
Polska przyjęła 2,7 tys. przysłanych migrantów? Jest komentarz MSZ
„Mamy strzelać do nich?”
Dziennikarz „Polska The Times” zapytał o sprawę Janusza Korwin-Mikke, lidera partii Wolność. – Wygląda na to, że PiS po raz kolejny okłamało ludzi. Zasadniczo ilość imigrantów jest bez znaczenia, bo to wychodzi po jednym na gminę, więc nie ma o czym mówić – stwierdził. Dodał przy tym, że „w ogóle nie ma spraw”, ponieważ przyjęci ewentualnie uchodźcy „po dwóch tygodniach uciekną do Niemiec”.
– Niedopuszczalne jest, że zamiast przyjmować po jednej gminie, to się robi jakieś obozy dla tych ludzi. No to jak tak, to wsadźmy ich do Oświęcimia, akurat jest wolny, więc można by ich tam trzymać, żeby nie uciekli do Niemiec. No tak być nie może – stwierdził. Mówił też, że „Niemcy nam grożą, że będą dokładały po 10 tys. euro grzywny za każdego imigranta, który do nich ucieknie”. – To co mamy zrobić? Strzelać do nich, jak będą chcieli Odrę przepłynąć? – pytał.