Jednym z punktów wizyty francuskiej pary prezydenckiej w USA było wspólne zasadzenie w ogrodzie Białego Domu drzewa przywiezionego z terenu bitwy, która podczas I wojny światowej rozegrała się w lesie Belleau. „100 lat temu amerykańscy żołnierze walczyli w Belleau we Francji, aby bronić naszej wolności. Ten dąb, który jest moim darem dla prezydenta Donalda Trumpa, ma być przypomnieniem, tego, co nas łączy” – napisał Macron na Twitterze. W bitwie w lesie Belleau zginęło około 2 tys. amerykańskich żołnierzy.
Co się stało z dębem?
Okazuje się jednak, że dąb mający symbolizować więzi między USA i Francją, zniknął ze swojego miejsca zaledwie cztery dni po tym, jak został posadzony. Jaka jest przyczyna? Biały Dom nie tłumaczy jej oficjalnie, a w mediach pojawiło się kilka hipotez. Francuska rozgłośnia radiowa France Info dowodzi, powołując się na opinię specjalisty, że dęby lepiej sadzić jesienią, bo mają większą szansę na zakorzenienie się. „Może drzewo powróci w październiku” – domyślają się francuskie media.
Inne wyjaśnienie przedstawia „Huffington Post”, którego dziennikarze, powołując się na anonimowe źródła w Pałacu Elizejskim, przekonują, że drzewo... przechodzi kwarantannę. Wymagają tego przepisy amerykańskie dotyczące wwozu roślin na teren kraju. Czyżby państwo Macronowie naruszyli przepisu fitosanitarne gospodarzy?
Drzewa nie ma, memy pozostały
Niezależnie od dalszego jego losu, scena sadzenia drzewa już przeszła do historii. W internecie nie brakowało porównań m.in. do rodziny Soprano, a scenki z ogrodu wzbogaciły i tak bogatą już galerię memicznych skojarzeń, wywołanych m.in. przez bliską fizyczną relację prezydentów.