O tej historii czytamy na portalu buzzfeed,com. Kobieta z Michigan, która mediom przekazała jedynie swoje imię „Jennifer”, trafiła na trzy dni do szpitala po tym, jak przeszła zabieg permanentnego makijażu brwi.
Nieoczekiwane komplikacje
Wspomniany zabieg jest ostatnio niezwykle popularny. Polega na wykonaniu płytkich nacięć w brwiach oraz wokół nich. Takie nacięcia następnie wypełniane są tuszem. Zabieg wprawdzie jest podobny do wykonywania tatuażu, ale jego efekty są półtrwałe. Oznacza to, że z czasem znikają, chociaż dobrze wykonany makijaż permanentny brwi może utrzymywać się nawet do trzech lat.
Jennifer początkowo była zadowolona z rezultatów zabiegu. Jej brwi były ładnie wyregulowane i wyglądały na „pełne”. Jednak po pewnym czasie pojawiło się wokół nich zaczerwienienie. Później kobieta zaczęła odczuwać ból, a na brwiach pojawił się obrzęk. Jennifer poszła na pogotowie, skąd odesłano jej do szpitala. Tam konieczne okazało się podanie antybiotyków oraz sterydów. Kobieta pozostała w szpitalu przez trzy dni.
Ryzyko infekcji
Doktor Anthony Rossi, który zajmuje się chirurgią kosmetyczną w Memorial Sloan Kettering Cancer Center w Nowym Jorku powiedział, że infekcja jest największym ryzykiem, jakie niesie ze sobą makijaż permanentny. Za każdym razem, gdy nacina się skórę, zwiększa się ryzyko infekcji. Zakażenie jest szczególnie niebezpieczne, ponieważ występuje blisko oka, co może prowadzić do groźnych powikłań, jeśli pacjentka szybko nie uda się do szpitala.
Eksperci apelują, by planując permanentny zabieg brwi wybierać tylko te salony kosmetyczne, w których używa się sterylnych narzędzi jednokrotnego użytku. Warto udać się także do specjalistki, która ma doświadczenie w tego typu zabiegach.
Czytaj też:
26-latka urodziła się z rzadką deformacją twarzy. Została modelką