W obszernym wywiadzie dla Interii Ryszard Petru przyznał, że Nowoczesna popełniła dwa zasadnicze błędy, za które do teraz płaci cenę. – Sporym błędem było zbyt słabe biuro księgowe. W naszym były trzy osoby, a w innych partiach jest po 30. W trakcie kampanii odszedł od nas dyrektor finansowy – przypomniał. To właśnie przez pomyłkę w rozliczeniu kampanii wyborczej Nowoczesna utraciła milionowe subwencje z budżetu.
– Poszliśmy do Strasbourga, bo błąd, który został popełniony jest nieadekwatny do kary, która została potem nałożona. Teraz została przyjęta ustawa, która wyklucza takie sytuacje. Nawet parlament i prezydent uznali, że przepisy były złe – dodawał Petru. Drugim błędem partii – zdaniem Petru – miało być nieliczenie się z siłami na zamiary. – Paradoksalnie błędem było to, że bardzo szybko zdobyliśmy poparcie. Działacze uznali, że 30 proc. jest na wyciągnięcie ręki. Nie mieliśmy zaplecza i pieniędzy, żeby je utrzymać – tłumaczył.
Petru: Pozyskiwałem 95 proc. środków na Nowoczesną
Mimo odejścia z partii w momencie, kiedy wciąż zmaga się ona z potężnymi długami, Ryszard Petru nie ma sobie jednak nic do zarzucenia. – Wzięcie kredytu było decyzją zarządu. Była to decyzja konieczna w obliczu błędu popełnionego przez Michała Pihowicza. Jak długo byłem przewodniczącym, dług ten spłacałem – bo taka jest odpowiedzialność przewodniczącego – mówił. Ujawnił, że do spłacenia w momencie zmiany na stanowisku szefa partii, do spłacenia było jeszcze około 1,8 mln złotych.
Petru podkreślał, że 95 proc. z pozyskiwanych na Nowoczesną środków było jego zasługą. Czy po utracie funkcji przewodniczącego strumień pieniędzy po prostu przestał płynąć? – Nie wiem. Z całą pewnością nie byłem już osobą, z którą rozmawiali potencjalni sponsorzy – przyznał. Dodał, że Katarzyna Lubnauer nie informowała go o zbieraniu środków. – Zebrałem na Nowoczesną kilkanaście milionów złotych od zera, nikt inny tego nie zrobił. Pozyskałem pieniądze na kampanię, potem przez dwa i pół roku finansowałem partię. Mój wkład jest bardzo duży – zapewniał Petru.
Petru: Koniec końców wyborcy zechcą wyjść poza poziom magla
Co ciekawe, były szef Nowoczesnej dość optymistycznie postrzega swoją przyszłość w polityce. Uważa, że może odegrać w niej jeszcze jakąś poważną rolę. – Koniec końców wyborcy zechcą wyjść poza poziom magla i dostrzegą to, co naprawdę ważne. Tusk w 1991 r. został odwołany z funkcji szefa klubu parlamentarnego, potem nie wszedł do parlamentu. Był postrzegany jako człowiek, który gra cały czas w piłkę, a potem wygrał wybory i był premierem. Wszystko można zmienić – podsumował.
Czytaj też:
Petru umywa ręce od długów Nowoczesnej. „Jak chcą, to niech spłacają”