Jak donosi „Rzeczpospolita”, Parlament Europejski obradował nad wprowadzeniem ograniczeń w wysyłaniu pracowników na terenie Unii Europejskiej. Przegłosowane rozwiązania uderzą w polskich przedsiębiorców, ponieważ to właśnie firmy z naszego kraju delegują najwięcej osób do pracy za granicą.
Kto głosował za?
Za proponowanymi regulacjami opowiedziało się 456 europosłów, przeciw było 147 a 49 wstrzymało się od głosu. Wśród tych, którzy oddali głos na „tak”, było 16 polskich europosłów z PO, PSL i SLD, w tym m.in. Jerzy Buzek, Jarosław Kalinowski, Janusz Lewandowski, Julia Pitera czy Adam Szejnfeld. Przeciw zagłosowali wszyscy europosłowie PiS.
Po głosowaniu politycy PO tłumaczyli, że są przeciw przeforsowanym rozwiązaniom, a głosy poparcia oddali przez przypadek. „Nieakceptowalny bałagan podczas głosowania w sprawie pracowników delegowanych sprawił, ze około 100 europosłów z różnych krajów, w tym część z PO i PSL zagłosowało niezgodnie ze swoimi przekonaniami. Jesteśmy przeciw. Korekta w toku” – napisał Janusz Lewandowski.
W podobnym tonie wypowiedział się Jerzy Buzek. „Głosowanie ws. pracowników delegowanych było poprowadzone nieprzejrzyście. Zmieniono kolejność, co zawsze wprowadza chaos” – napisał były przewodniczący PE. Dodał też, że europosłowie jeszcze na sali zaprotestowali i wnieśli korektę.
„Rzeczpospolita” podkreśla, że zmiany zaproponowane przez PE nie tylko zwiększą biurokrację, ale także doprowadzą do wzrostu kosztów delegowania pracownika za granicę. Część z firm może być zmuszona zrezygnować z takich rozwiązań, bo staną się one po prostu nieopłacalne.
Czytaj też:
Donald Tusk jest milionerem? Policzono, ile zarabia w Brukseli