W czwartek sekretarz handlu USA Wilbur Ross poinformował o nałożeniu przez jego kraj 25-procentowych ceł na stal i 10-procentowych na aluminium importowane z terenu krajów Unii Europejskiej oraz z Kanady i Meksyku. Nowe taryfy celne zaczęły obowiązywać w nocy z czwartku na piątek. Tym samym Stany Zjednoczone zrealizowały zapowiedzi prezydenta z marca.
„Bezprawne posunięcie”
Wypowiedzenie wojny handlowej przez władze USA spotkało się ze zdecydowanym potępieniem europejskich partnerów USA. Sprzeciw wyraził rzecznik rządu w Berlinie Steffen Seibert. – Uważamy, że to jednostronne posuniecie jest bezprawne, a jego deklarowane powody wiązane z bezpieczeństwem narodowym, w rzeczywistości nie istnieją – oświadczył Seibert. Głosy niezadowolenia płyną też m.in. z Londynu i Paryża.
W imieniu Unii Europejskiej działania administracji Trumpa skrytykowali szef PE Antonio Tajani i przewodniczący Komisji Europejskiej Jean Claude-Juncker. – To czysty protekcjonizm – stwierdził ten ostatni. UE zapowiedziała odpowiedź na działania Trumpa i nałożenie wyższych taryf celnych na niektóre towary importowane z USA. Na liście stworzonej w marcu tego roku znalazły się m.in. bourbony i motocykle Harley-Davidson. Przywódcy UE chcą, by sprawą zajęła się Światowa Organizacja Handlu.
Tajani: Odpowiemy wszystkimi dostępnymi narzędziami
„Jestem rozczarowany decyzją prezydenta Trumpa o nałożeniu ceł na import stali i aluminium z UE. Stoimy po stronie naszych europejskich pracowników i przemysłu i odpowiemy wszystkimi dostępnymi narzędziami, by bronić naszych interesów. Jednostronne taryfy handlowe są zawsze grą o sumie zerowej” – napisał na Twitterze szef PE Antonio Tajani.
Odwetem zareagowały także władze Meksyku, które zadeklarowały zwiększenie ceł na artykuły takie jak wieprzowina, jabłka, żurawina, niektóre sery oraz stal importowane z USA. Premier Kanady określił działania Trumpa mianem „afrontu” i także zapowiedział reakcję.
Czytaj też:
Donald Trump spotkał się z Kim Kardashian West. O czym rozmawiali?