Według informacji „Faktu”, do zdarzenia doszło w ubiegły weekend w Zielonej Górze. Czterolatka zadzwoniła pod numer 112 informując dyspozytora, że bliska jej osoba potrzebuje pomocy. Dziewczynka podała adres zamieszkania a później się rozłączyła. Na podane przez nią miejsce przyjechała karetka pogotowia oraz policja.
Lekarz wspiął się po balkonie
W tym samym czasie załoga pogotowia chciała skontaktować się z czterolatką, ale nieskutecznie, ponieważ dziewczynka nie odbierała telefonu. Pod blok podjechała straż pożarna, która miała pomóc w akcji ratunkowej. Wówczas jeden z lekarzy postanowił sprawdzić, czy drzwi balkonu do mieszkania, które znajdowało się na pierwszym piętrze, są otwarte. Gdy okazało się, że drzwi nie są zamknięte, wspiął się po balkonie i wszedł do lokalu.
– Wiedziałem, że samochód z drabiną akurat w tamto miejsce nie podjedzie – powiedział lekarz w rozmowie z Fakt24. – W środku zobaczyłem leżącego na kanapie nieprzytomnego człowieka – dodał. Mężczyzna, który prawdopodobnie był ojcem czterolatki, był siny z niedotlenienia. Ratownicy udzielili mu pierwszej pomocy i przewieźli ambulansem do szpitala. Później trafił na oddział intensywnej opieki medycznej.
Czytaj też:
Kilkanaście osób w szpitalu po zatruciu dopalaczami. 18-latek zatrzymany