W więzieniu Bang Kwang w Tajlandii przeprowadzono egzekucję na 26-letnim więźniu. Skazany na śmierć Theerasak Longji otrzymał śmiertelny zastrzyk z trucizną., co wywołało protesty obrońców praw człowieka na całym świecie. To pierwsza wykonana kara śmierci w tym kraju od ośmiu lat. Ostatnią przeprowadzono w sierpniu 2009 roku. Longji został zgładzony za napad rabunkowy i zamordowanie 17-letniego chłopca. Swojej ofierze ukradł portfel i telefon po zadaniu 24 ciosów nożem.
– To godne ubolewania naruszenie prawa do życia. Tajlandia ponownie przekreśla swoje własne wysiłki zmierzające do likwidacji kary śmierci i odstępuje od globalnego trendu polegającego na rezygnacji z kary śmierci – komentowała Katherine Gerson z tajlandzkiego oddziału Amnesty International.
– Nie ma żadnych dowodów na to, że kara śmierci daje wyjątkowy efekt odstraszający, dlatego władze Tajlandii są w błędzie, jeśli łudzą się, że w ten sposób ograniczą przestępczość. Kara śmierci jest krańcowo okrutną, nieludzką i degradującą karą i wcale nie zapewnia szybkiego rozwiązania problemów, z którymi władze chciałyby się skonfrontować – przekonywała. Dodała też, że władze Tajlandii muszą natychmiast powstrzymać jakiekolwiek plany związane z dalszymi egzekucjami.
Czytaj też:
Zgwałcił 3-latka, ten zmarł. Teraz odpowie przed sądem w Sieradzu