Pilot lotu numer 1623, lecącego do Los Angeles chciał ostrzec wieżę kontrolną na lotnisku JFK, że nie działa radio w samolocie. Przypadkowo jednak nacisnął guzik, którym zgłasza się, że samolot został porwany. W związku z tym, że procedury zakładają, że po tym, jak zgłoszone zostanie porwanie samolotu nie można kontaktować się z załogą, władze JFK nie miały wyboru i musiały założyć najgorsze.
Na miejscu w kilka minut zjawiły się karetki pogotowia, jednostki K-9 i strażacy. Podano, że większość z ludzi, którzy brali udział w akcji nie przeprowadzali wcześniej takiej akcji poza szkoleniami. Z powodu incydentu opóźnione zostały liczne loty. Szybko podano, że samolot został dokładnie sprawdzony i nie stwierdzono żadnego zagrożenia.
Samolot z 158 pasażerami miał wylecieć o godzinie 19:30, a o 22:52 być w Los Angeles. Przez błąd pilota wystartował o 23:23, a wylądował na miejscu o godzinie 2:28.