Jak dowiadujemy się z relacji portalu kamienskie.info, Burmistrz Golczewa Andrzej Danieluk w czwartek 2 sierpnia stawił się w pracy przed 8 rano. Przyjechał służbowym samochodem. Około godziny 8 spotkał się ze swoim zastępcą swoim zastępcą Lechem Ferdynusem oraz przewodniczącym rady miejskiej Romanem Dorniakiem. Tam, według relacji obu urzędników, miał podpisywać dokumenty i wykonywać „inne czynności służbowe”. Jedną z podjętych tego dnia decyzji było wypisanie sobie urlopu. Ferdynus jako zastępca odmówił jednak podpisania tego dokumentu. Wtedy burmistrz opuścił swoje biuro i szybkim krokiem udał się do mieszkania znajomego, w którym zamknął się przed idącymi jego śladem współpracownikami i wezwanym na miejsce dziennikarzem.
Ferdynus: Wygląda, jak wygląda – jest pijany
Podczas „pościgu” kamera zarejestrowała rozmowę urzędników. – Burmistrz właśnie powiedział do mnie żebym spier**** – powiedział Lech Ferdynus – Nie jest na urlopie, niczego mu nie podpiszę, bo dziś był w pracy, a wygląda tak, jak wygląda. Jest pijany – mówił dalej. – Przed chwilą powiedział mi, że decyzję jeśli chodzi o mnie już podjął, że mnie zwolni – dodawał. Wyjaśnił też, że ucieczkę burmistrza rozpoczęła próba zbadania go alkomatem jeszcze w jego gabinecie.
Danieluk: To ustawka, ktoś za to odpowie
Po przyjeździe policji i kilkuminutowych pertraktacjach, burmistrz Danieluk – w samej bieliźnie – otworzył drzwi funkcjonariuszom. Alkomat wskazał u niego 2,26 promila alkoholu. Stan polityka potwierdzało jego „oryginalne” tłumaczenie. – Musicie być przygotowani na tego typu akcje, masakra. Siedem osób, czy osiem widziało jak przyjechałem do pracy, byłem trzeźwy „jak świnia”. To było około 6.50, potem wyszedłem i wypiłem flaszkę wódki. To kolejna ustawka na mnie, ktoś za to odpowie, ale na pewno nie ja – mówił.
Czytaj też:
Juncker tłumaczy swój chwiejny chód: To skurcze w nogach