Właściciele gospodarstwa Bogel Seend w kanadyjskiej prowincji Ontario przecierali oczy ze zdumienia, gdy zobaczyli jak wiele osób, chciało odwiedzić w tym roku pole słoneczników. Tuż po tym, jak kwiaty zaczęły kwitnąć, gospodarze postanowili otworzyć się na ludzi i umożliwić spacer wśród kwiatów. Państwo Bogle nie przewidzieli jednak, że zdjęcie wśród słoneczników to jeden z najbardziej popularnych trendów na Instagramie. Amatorów sieciowej popularności nie zniechęciła nawet niewielka opłata, którą trzeba było uiścić w zamian za możliwość przejścia się po polu słoneczników. – Początkowo było bardzo przyjemnie, wszyscy dobrze się bawili, jednak po kilku dniach pojawiło się u nas całe Toronto. To był prawdziwy szturm. Parking, na którym mieści się ponad 300 aut był wypełniony po brzegi już w godzinach porannych – opowiadał Barry Bogle.
Chętnych do zwiedzania było tak dużo, że konieczna była interwencja policji. – Okazało się, że setki osób chce mieć zdjęcia z kwiatami. Nasi sąsiedzi odpłatnie udostępnili parkingi na swoich podwórkach, jednak to niewiele pomogło. Zwiedzających było po prostu za dużo, nie mogliśmy wszystkich wpuścić – tłumaczył Kanadyjczyk.
Barry Bogle przyznał, że w ciągu kilku dni gospodarstwo odwiedziło ponad siedem tysięcy osób. – Nie zawsze było pozytywnie. Widzieliśmy ludzi, którzy przebiegali przez czteropasmową autostradę, byle tylko moc wejść na nasze pole. Co najmniej tysiąc osób nie zapłaciło za wstęp. Sąsiedzi skarżyli się, że turyści urządzili sobie toaletę na ich posesji – opowiadał gospodarz. Ostatecznie po konsultacjach z policją gospodarstwo zostało zamknięte dla zwiedzających.
Galeria:Instagramowicze szturmują pole słoneczników. Oto efekt ich pracy