Żona posła Łukasza Zbonikowskiego z PiS twierdziła, że jej mąż znęcał się nad nią fizycznie i psychicznie. Sąd nie stwierdził ponad wszelką wątpliwość, że kobieta była bita. Uznał jedynie, że miała wykręcane ręce i była szarpana przez małżonka. Dodał, że Zbonikowski rzeczywiście naruszał nietykalność cielesną kobiety, jednak ze względu na niski stopień winy i społecznej szkodliwości jego czynu, podjął decyzję o umorzeniu postępowania. Poseł zostanie poddany jedynie rocznej próbie. Dopiero jeśli złamie jej warunki – to znaczy popełni w tym czasie podobne, lub poważniejsze przestępstwo, proces zostanie wznowiony. – Nie jestem zadowolona z wyroku. Postępowanie umorzono z powodu niskiej szkodliwości czynu, ale czyn mojego męża został uznany. Nie uniewinniono go od zarzutów naruszenia nietykalności cielesnej – powiedziała Monika Zbonikowska w rozmowie z Wirtualną Polską.
Zbonikowski nie przyznał się do winy. Od początku utrzymuje, że to intryga żony, z którą się rozwodzi. Twierdzi, że jest mu przykro, że dla niektórych kobiet małżeństwo to majątek, dzieci to pieniądze, a mąż to źródło dochodów. – Człowiek nawet sobie nie może wyobrazić, jak nienawiść i pazerność mogą zaślepić kobietę – tłumaczy. Polityk stwierdził na swoim profilu na Facebooku, że wyrok sądu to jego sukces i dowód na to, że żona oraz media kłamały. Zbonikowski zasugerował również, że jego małżonka ma problemy psychiczne. „Kto pomodli się za moją żonę o jej zdrowie psychiczne i by się opamiętała? Kto zrehabilituje za degradacje mnie w pracy i partii? Kto obroni przed morzem pomyj wylewanych na ich ojca”... – napisał polityk na swoim profilu na Facebooku. Po kilku godzinach wpis został usunięty.
Żona posła PiS o swojej katordze opowiedziała w mediach. Ujawniła, że przez wiele lat była poniżana przez swojego męża. – Stałam się elementem jego wizerunku. Od początku mnie oszukiwał, zdradzał ze stażystką. Nazywał mnie krową. Upokarzał, poniżał, wyśmiewał. A publicznie zamawiał msze święte w naszej intencji i chodził na pielgrzymki do Częstochowy – opowiada żona posła.
Zbonikowskiego „przepis na żonę”
Szukając dowodów na zdradę, kobieta znalazła w rzeczach posła sporządzony przez niego przepis na żonę. Możemy w nim przeczytać, że żona „ma być ładna, żeby seks nie był przymusem, niewysoka, z płaską głową, żeby można było na niej postawić szklankę z piwem, do tego posłuszna, inteligentna i w miarę majętna, powinna być katoliczką – by wiedziała, gdzie jej miejsce. Dobrze, aby była naiwna, bo uwierzy w co trzeba”. – Zrozumiałam, bo to przepis na mnie – mówiła Monika Zbonikowska w rozmowie z "Wyborczą".
„Liczy na to, że się załamie i pójdę na dno”
W artykule, który ukazał się na łamach „Gazety Wyborczej” opisano również sprawę pisma, które trafiło do prokuratury we Wrocławiu. Jego autorzy, podpisani jako Ruch Obrońców Życia, twierdzą, że polityk zmusił swoją kochankę do przeprowadzenia aborcji. W tej sprawie Zbonikowski również zaprzecza twierdząc, że padł ofiarą medialnej nagonki. Poseł PiS Jan Ardanowski zapytany o to, dlaczego po wcześniejszym wyrzuceniu klub parlamentarny przyjął ponownie polityka, wyjaśnia, że Zbonikowski został negatywnie oceniony, ale niewielka większość w Sejmie jest niezbędna do sprawnego sprawowania rządów. Parlamentarzysta zasiada w dwóch sejmowych komisjach: sprawiedliwości oraz Unii Europejskiej.
Czytaj też:
Polityk PiS pojawił się w Sejmie ze spuchniętym okiem. Co się stało?