Dorn pozostał w rządzie jako wicepremier. Obecnie jest na urlopie, o który poprosił premiera w związku z podważającymi - jak uważa - jego dobre imię publikacjami w prasie i wypowiedziami swojego następcy w MSWiA Janusza Kaczmarka.
Premier pytany przez dziennikarzy, czy Dorn pozostanie w rządzie powiedział, że "nie ma w tej chwili ostatecznej decyzji dotyczącej jego przyszłości w rządzie".
"Odejście wicepremiera Dorna było także dla mnie zaskoczeniem, nie miało nic wspólnego z przeglądem ministrów" - dodał J. Kaczyński.
Premier pytany o powody dymisji Dorna, powiedział, że między nim a wicepremierem był "spór, co do tego, w jaki sposób podejmować pewne decyzje organizacyjno-personalne w policji".
Jak wyjaśnił, w sporze tym chodziło o to, czy np. bardzo sprawny policjant powinien mieć co najmniej pełną swobodę działania czy też jego zwierzchnicy, którzy z jakiś powodów za nim nie przepadali, powinni mieć możliwość swoje wątpliwości uzewnętrzniać. Premier dodał, że spór ten "trwał wiele miesięcy".
J. Kaczyński mówił, że "były przedstawiane różne propozycje o charakterze pośrednim (...), ale tego rodzaju spory muszą być któregoś dnia rozstrzygnięte". Premier powiedział, że ten spór "mógł zostać rozstrzygnięty w inny sposób: jedna decyzja personalna ministra i nie byłoby żadnej sprawy".
Szef rządu mówił, że "jeśli spiera się premier z wicepremierem, prezes partii z wiceprezesem partii, to do dymisji podaje się ten, który jest +wice+". Jak dodał, "to jest normalne na tym świecie".
"Ludwik Dorn podał się do dymisji, nie pierwszy zresztą raz, tym razem tę dymisję przyjąłem" - powiedział J.Kaczyński.
Premier przekonywał, że "mówienie o tym, że to odrzucenie +starych+ na rzecz +młodych+, te wszystkie niezwykle daleko idące interpretacje, są łagodnie mówiąc całkowicie nieuzasadnione". Media informowały w ostatnich dniach, że powodem dymisji Dorna był jego spór z ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ziobro.
J. Kaczyński powtórzył, że upublicznienie przez Dorna poniedziałkowego listu do szefa rządu było dla niego zaskoczeniem. "Sądzę, że przy takich stosunkach (między nim a Dornem-PAP) nawet duże napięcie można załatwić inaczej" - zaznaczył.
Dorn w poniedziałkowym liście do premiera - przekazanym PAP - przywołał m.in. artykuł w "Rzeczpospolitej" i wypowiedzi nowego ministra SWiA Janusza Kaczmarka, podważające - zdaniem wicepremiera - jego dobre imię.
"Rz" w artykule pt. "Dymisja z podejrzeniami w tle" z 10 lutego pisała o niejasnych powiązaniach zastępcy Komendanta Głównego Policji gen. Waldemara Jarczewskiego z Henrykiem Stokłosą, poszukiwanym obecnie listem gończym. "Rz" napisała, że wątek tych relacji miało badać nadzorowane przez Jarczewskiego Centralne Biuro Śledcze.
Według "Rz", "prawdopodobnie w związku z tym śledztwem Jarczewski chciał usunąć ze stanowiska naczelnika CBŚ w Warszawie Jarosława Marca"; Jarczewski miał się skarżyć Dornowi i ówczesnemu Komendantowi Głównemu Policji Markowski Bieńkowskiemu na Marca. A gdy, jak podaje "Rz", nie udało się usunąć Marca, Jarczewski "próbował kopać dołki pod samym gen. Bieńkowskim".
Dorn napisał w liście, że artykuł "Rz" jest zlepkiem "pomówień i insynuacji", jednakże został uwiarygodniony - "a poniekąd pośrednio autoryzowany" przez wypowiedzi Kaczmarka.
Premier powiedział, że nie rozmawiał z Dornem od chwili opublikowania listu w prasie. Jak mówił, w poniedziałek przeczytał list wicepremiera, jednak "jak się okazało, nie do końca".
"Ostatniego zdania, że to będzie opublikowane, niestety nie przeczytałem. Rozmawialiśmy. Powiedziałem mu: skoro chcesz tego urlopu to ile go masz jeszcze? Pięć dni. To do końca tygodnia masz urlop" - relacjonował premier.
Podkreślił, że sprawa opisana w sobotniej "Rz" "nie miała absolutnie żadnego związku" z dymisją Dorna". Dodał, że w rozmowie z Dornem zadeklarował gotowość sprostowania informacji podanych przez "Rz".
"Nie ukrywam, że ze zdumieniem przeczytałem we wtorek rano ten list (...), nie ucieszyłem się z tego powodu, dlatego, że my się bardzo dawno znamy (...), bardzo dawno ze sobą współpracujemy. Sądzę, że przy takich stosunkach nawet duże napięcie można załatwić inaczej" - powiedział premier.
"Ludwik Dorn nie miał żadnych powodów, by sądzić, że ja go chce publicznie dezawuować obrażać, czy robić mu jakąkolwiek krzywdę. Stąd zaskoczenie i pewna niemiła atmosfera" - podkreślił szef rządu.
Premier przypomniał, że powstał rządowy zespół, którego zadaniem jest wyjaśnienie kwestii poruszonych w liście Dorna. "Pracuje komisja, sprawy są wyjaśniane, wczoraj było kilka osób przesłuchiwanych, dzisiaj są różne osoby przesłuchiwane. Kwestie są przez przesłuchiwanych (...) bardzo jasno, może nadmiernie jasno stawiane, znaczy przejaskrawiane" - powiedział premier.
ab, pap